Wpisy archiwalne w kategorii
..Gminy Polska
Dystans całkowity: | 46251.73 km (w terenie 2358.60 km; 5.10%) |
Czas w ruchu: | 2862:29 |
Średnia prędkość: | 16.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.46 km/h |
Suma kalorii: | 26058 kcal |
Liczba aktywności: | 321 |
Średnio na aktywność: | 144.09 km i 8h 55m |
Więcej statystyk |
LSTR do Płocka i Gostynina II - Przez Gostynin
Piątek, 23 maja 2008 | dodano: 02.09.2017Kategoria .LSTR, .5-10 Osób, .Samotnie, .Wyprawki w regionie, .Pół nocne, ..Gminy Polska, .Z Księgowym, 2008 Mazowsze W
2008.05.22 - 23 LSTR do Płocka i Gostynina - cała trasa
Dzień drugi
Cel grupy: dotrzeć do Kutna na pociąg o 17:20
Czas: 5 godzin
Odległość: 77 km
Po wyjeździe skierowaliśmy się na południe, drogą którą dotarł do nas A.. Minęliśmy „Zacisze Bis”. Potem na rozgrzewkę podjazd i wyjazd na główną. Na dość krótkim odcinku, jaki zdążyliśmy nią przejechać, już pojawiła się nieprzyjemność z Tirem, który wyprzedzał tak, że jadąca osobówka musiała zwolnić, aby uniknąć kolizji. Na szczęście wkrótce zaczęła się ścieżka rowerowa biegnąca wzdłuż tej trasy. Natychmiast (po przejechaniu samochodów) przedostaliśmy się na drugą stronę i mknęliśmy, raz pod górę, a raz w dół, wśród licznych zakrętów. Przed nami Ukazał się Zdwórz i tamtejszy sklep, gdzie się posilaliśmy się na przekrzywionej ławeczce. Wykupiliśmy też wszystkie serki topione...
Dalsza droga stała się niebezpieczna. Rosnące po prawej stronie drzewa uderzały nasze głowy gałęziami, lecz kaski, a zwłaszcza nowy kask M., ratowały nasze głowy. Dojechało się do ronda w Łącku. Na mapie wyczytało się, iż znajdował się tu jakiś, dworek-pałacyk więc rozpoczęły się poszukiwania. Wpierw dotarliśmy do stajni, z której niebawem się wycofaliśmy i trafiliśmy dokładnie przed bramę dworku. Niestety, stojący za bramą ochroniarz poinformował nas, iż jest to teren prywatny.

Z Łącka do Sendenia. Zaraz za Łąckiem znów pojawiła się drogę dla pieszych i rowerzystów. Minęliśmy dosyć dużą grupę, jakąś wycieczkę może? Również jakiegoś młodzika na skuterze, który zatrzymał się by nas przepuścić. Po górkach na ścieżce dało mi się we znaki kolano, tym razem lewe. Odcinek kończył się przy torach. K. niespodziewanie się zatrzymał. Czyżby życie mu niemiłe. Zaraz potem, wraz z A. rozpędzili się do około 40 km/h, a po kilku chwilach zaczęła się i moja pogoń za nimi. O co chodzi?
Z Sendenia udaliśmy się drogą na północ przez las. Niebawem jednak nasz mapowy zdał sobie sprawę, że nie tak jedziemy. I po przejechaniu jakichś 3-4km musieliśmy wrócić z powrotem do Sendenia. Pojechaliśmy bardziej na południe i po dojechaniu do Dębu przerwa. Skręt na zachód i dostaliśmy się do Gorzewa nad Jeziorem Białym. I co? Wszędzie działki. Nad jezioro udać się nie możemy. Dalsza droga wśród drzew i super ruina, do której nie zachodzimy, a reakcja A. – gdy zobaczył ją w pełni – aż jęknął z zachwytu.
Wjazd do Gostynina. Tam korek samochodowy i zapowiedz obwodnicy. Byliśmy głodni. Zatrzymaliśmy się „U Renaty”. Frytki, pomidorowa, kurczak, papryka faszerowana i schabowy. Oto obraz tego, co mieliśmy na stole. W międzyczasie Pa. z A. poszli do Lidla (?), a mi się zachciało spać. P. opracował nową tymbarkową technikę uciszania ludu. Mój głód został w każdym razie na pewien czas zaspokojony. Wszyscy wiedzieli, że na pociąg o 17 się nie zdąży. Pozostał tylko ten o 20.
Wyjazd z Gostynina zajął nam trochę więcej czasu niż powinien, jednakże nie było co narzekać. Wpierw jechaliśmy główną w kierunku Gąbina, wkrótce zmieniając tor ruchu w stronę prawą, czyli na południe. Była to długa, prosta droga, którą zewsząd otaczał las, jednakże parę kilometrów, dalej pojawiły się ludzkie domy, ludzie i skrzyżowanie, które zaprowadziło nas do Trębek (nie mylić z Trębkami pod Zakroczymiem), gdzie Pa. zmienił baterie w aparacie i wkrótce po raz pierwszy na rowerze opuścił województwo mazowieckie. Zmieniła się również nawierzchnia na taką, jaką spotkać można w niektórych rejonach Warszawy. Aż ogarnęło mnie zmartwienie o moją dętkę, która nie była napompowana zbyt mocno. Tuż przed Oporowem zatrzymaliśmy się na ostatnim zakręcie. Gdzieś zniknęli M. z P.. Pojechałam trochę do przodu, po czym dało się zobaczyć jakiś czerwony, rowerowy punkt, który jechał już w naszą stronę (nie pamiętam, kto to był). Wjeżdżając do Oporowa, dało się słyszeć, jak jedna z tubylczych, mijanych dziewczyn, wyrecytowała onomatopeję: „Wziuuuum!”
Była 17:45. Wjechaliśmy na teren zamku, najpierw kilka fotek, potem z K. okrążyliśmy fosę i dołączyliśmy do reszty pod bramą. Zachciało mi się siąść na ławeczce. Po chwili widać było, jak reszta grupy również okrąża zamek, a strażnik próbował zagadać do mnie i K.. Moje zmęczenie było zbyt duże, by zaangażować się w rozmowę. Po kilku wymienionych zdaniach opuściliśmy starszego już pracownika muzeum, który pochwalił się swoimi 30km na siodełku. Za bramą na skrzyżowaniu, nastąpiło moje rozdzielenie się z grupą LSTR, zmierzającą na pociąg w Kutnie.
Mnie zaś poniosło najprostszą znaną mi drogą:
Z Oporowa do Żychlina, w którym przyszło mi zatrzymać się, aby zobaczyć na mapie dalszą trasę. Aż do Luszyna była przede mną długa, prosta droga, podobna do trasy Kamienica - Złotopolice - Trębki. Za Luszynem trasa pobiegła przez pole, bo za wcześnie skręciło się i do Kiernozi nastała jazda asfaltem. Tam stał sympatyczny kościółek, mnie jednak zajmowało bardziej dobijaniem czekolady. Tak jak w Żychlinie, tak i tu przejechało się miejscowość w prostej linii. Tuż za nią skręt w lewo, by dotrzeć do Iłowa.

Ruiny chyba w Pasiece

Żychlin. Plac 29 Listopada. Widok ku NNW

Okolice Orątek Dolnych

Luszyn. Kościół Stanisława Biskupa. Widok ku N

Luszyn E

Wola Stępowska W. Widok ku SSE

Wola Stępowska W. Widok ku N
Znów w województwie mazowieckim nawierzchnia z asfaltu przeszła w ciemny szuter, dochodzący do kocich łbów. Na szczęści ciągnął się przez może 0,5 km, po czym nastąpił wyjazd na główną. Przejazd na drugą stronę. Wykończyło się ostatnie krople wody, które nawet nie ugasiły pragnienia. Od dłuższego czasu myślało mi się, że niestety jest jeszcze zbyt wcześnie na przydrożne owoce, a w tym rejonie nawet zielone truskawki były zbyt mizerne. W końcu zajrzało się do kieszeni... Było tam jeszcze 2zł. Tempo, które między Luszynem a Kiernozią stopniowo spadało, teraz znów wzrosło.
W Iłowie przywitał mnie zapach chleba, chałki i innego rodzaju pieczywa. Mmmm.... Nie to jednak było celem. Do jedzenia były jeszcze paluszki, a więc z głodu by się nie przymarło. Sklep zamknięty... Ale o! Tam dalej już się coś świeciło. Moje oczy dostrzegły tam „Aleks” pomarańczowy! Taki napój - niby do rozcieńczania w wodzie, jednak bezpośrednio z butelki zdecydowanie lepszy, - kwaśny i słodki zarazem. Nie udawało mi się spotkać go od tak dawna, że prawie wyleciał mi z głowy. Jak już się wypiło trochę na zewnątrz, to zostało go jeszcze raptem połowa buteleczki. Końcówka zaś poszła w Wyszogrodzie, gdzie dotarła do mnie wiadomość od K..
Odcinek Iłów - Wyszogród jechało się w kolejny, oryginalny sposób sposób. Zmrok się zbliża? W żołądku ssie? Paluszki w sakwie i co i rusz dłoń sięgała do niej, by nie tracić czasu na zatrzymywanie się. Do domu dojechało się tak, by unikać Tirów. W końcu DK 62... Trochę mi przeszkadzały auta ,ale większość leciała w drugą stronę. Na szczęście. Z trasy zjazd na Zdziarkę, gdzie kontynuowało się jazdę lokalnymi, dobrze znanymi drogami, gdzie znów prędkość wzrastała w miarę zbliżania się do domu. Koniec wyjazdu o 22:33. Przed północą padło się z dokuczającym mi kolanem. Następnego dnia ledwo się chodziło
Zaliczone gminy
- Gostynin (W+M)- Nowy Duninów
- Szczawin Kościelny
- Oporów
- Żychlin
- Pacyna
- Kiernozia
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
140.00 km (2.00 km teren), czas: 07:24 h, avg:18.92 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hLSTR do Płocka i Gostynina I - Przez Płock
Czwartek, 22 maja 2008 | dodano: 24.05.2008Kategoria .LSTR, .5-10 Osób, .Wyprawki w regionie, ..Gminy Polska, 2008 Mazowsze W
Godzina 8. Start. Poprzedniego wieczora przygotowane zostało zaopatrzenie w postaci kilku kanapek z opiekacza. Posłużyły mi przez cały następny dzień. Na śniadanie jajecznica. Rower od początku źle się sprawował. Jechało się jakoś dziwnie. W Przybojewie trzeba było zrobić przerwę, spędzoną w blaszanym przystanku po północnej stronie rzeczki. W pewnym stopniu się ogarnęło mnie przerażenie, gdy spojrzało się na napęd. Wózek znowu był uszkodzony i odpadła jedna z tych śmiesznych blaszek. Telefon do P., informując grupę, że moja wycieczka skończona i spróbuję dostarczyć K. jego sakwę oraz odebrać aparat. Po zakończeniu rozmów na wysokim szczeblu, trzeba było zabrać się za restrukturyzację. Jakoś udało się zachować spójność napędu, aby móc dalej jechać. Po paru kilometrach, dotychczas nastrój trochę się poprawił i naszła mnie myśl, że mimo wszystko jakoś da radę dotrzeć na miejsce spotkania. Co prawda tylko na 3 biegach z przodu i 2 z tyłu (niższy i wyższy) oraz jednym ryzykownym, który od razu został skreślony z listy dostępnych.
Dojechało się do DW571 w Słotwinie. Tam przerwa na posiłek, rozciągniecie mięśni i złapanie oddechu. Wnet znów na rowerze i w kilka minut udało mi się znaleźć pod wzgórzem w Przyborowicach. Tam kolejny telefon od Piotra, ustalający moje położenie. Reszta była blisko. Wkrótce spotkaliśmy się przy skrzyżowaniu z DK7. Po kilku słowach powitania przejechaliśmy na właściwą stronę drogi. Kolejnej naprawy w moim napędzie dokonał P.. Po tym zabiegu rower odzyskał pozostałe biegi i możliwość sprawnej jazdy. Do tego miejsca cała ekipa jechała tak, że Pa. udał się do Serocka, aby wspólnie z resztą podążyć do Nasielska. Miasteczko to odwiedzili wtedy, gdy mi udało się spostrzec awarię. Dalej jechali wojewódzką, aż natknęli się na mnie.
Chociaż droga szeroka, asfalt ładny, to samochody jechały sporadycznie. Przejechaliśmy przez Krysk, a potem las, za którym było Naruszewo, które zostawiliśmy z boku. Chwilę trwały rozważanie, gdzie znajduje się najbliższa stacja, w której można byłoby uzupełnić zapasy HektoColi. Szybko zostały rozwiane, gdyż jedna była zupełnie nie po drodze, druga jeszcze przed Czerwińskiem, a kolejna dopiero za Nacpolskiem, w kierunku Płocka. Skręciliśmy na południe, a potem do wsi Srebrna, przejeżdżając przez alejkę jodłową. We wsi oczywiście kocie łby. Na szczęści można było jechać jako takim skrawkiem pobocza. Kolejny Żukówek. Po prawej stronie, za drzewami dawna niby fabryka, nie wiem czy jeszcze działająca oraz stare, przydrożne piwnice. Przed Nacpolskiem zwracała uwagę młodzież oraz ludzie wyglądający z terenu kościoła. W Nacpolsku przecięliśmy krajówkę i zatrzymaliśmy się na posiłek. Skręciliśmy na gruntową drogę, która prowadziła w las. Trasa ta była zaopatrzona w liczne doły i kałuże.
W Osieku, miejscowości wśród pól z zabudową zwaną potocznie "blokowiskiem" powitała nas dwójka dzieci bawiących na drodze i wśród ruin PGR-u. Następnie alejka wśród drzew i zakwitłych na żółto pól. Tu już z powrotem czekał na nas asfalt. Wkrótce też wyprowadził nas do Nowych Krubic, na prostą drogę do Bulkowa. Za Bulkowem zatrzymaliśmy się na Stacji, gdzie troje zaopatrzyło się w Hektocole, jedno w Pepsi-klasyczne, oraz z własnych zapasów, tani sok. Skorzystało się również z WC, których były niby-trzy, a dokładniej jeden, gdyż pierwszy był łazienką, a drugi służył za schowek na miotłę i środki "czystości". Godnymi zapamiętania są również popisy miejscowych (palenie gumy, SuPEr hYtY z radia samochodów, a także kierowca który wysadził kobitę z auta w bramie, by poszła do sklepu na stacji, a następnie sam podjechał zatankować). Za Bulkowem zatrzymaliśmy się już tylko przy zjeździe do Pragi oraz przy znaku PŁOCK, gdzie M. przez komórkę dopadła jej mama.
W Płocku przejechaliśmy koło Teatru, już po renowacji. Potem przez również odświeżoną ulicę Tumską do jej końca, gdzie postanawiamy... ZJEŚĆ. Najpierw jazda nad skarpę, po czym stamtąd trochę się cofnęliśmy i ruszyliśmy na Pizze. Dwie Capri, dwie Pepperoni i jedna Vesuvio mniamniam. Szamaliśmy i rozmawialiśmy... oraz dyskretnie nabijaliśmy się z dzieciaka przy stole obok, który przeszkadzał trochę rodzicom. Najedzeni ruszyliśmy na rynek, pstryk, pstryk kilka fotek i dalej ulicą gdzie kręcili reklamę „Pogody dla bogaczy” Toto-lotka (ale nic nie spadło). Dalej do Katedry, gdzie trwał ślub. Były pomysły, by zrobić szlaban z rowerów, ale ostatecznie pojechaliśmy swoja drogą. Znów kilka chwil nad skarpą i dalej do Żabki, po zaopatrzeniu nastąpił przejazd obok pomnika Władysława Broniewskiego, a potem koło ZOO, po czym przejechało się przez most (mimo rzekomego zakazu). Na drugim brzegu Paweł złapał kapcia. Zmiana dętki na przystanku pod kościołem
Wyjazd z Płocka. Przejechaliśmy koło ronda na most i chwilę potem zjechaliśmy w bok. Klucząc nieco, znów wróciliśmy na główną do Dobrzykowa. Z Dobrzykowa jechaliśmy zaś... do Płocka... Przypomniała mi się historia z zakładem Coca-Coli pod Radzyminem. W Ciechomicach przed owym Płockiem, jakiś facet skierował nas jak mamy jechać, tyle że trochę mu się odległości pomyliły, "tak na łubudu". Po pewnym czasie mijaliśmy jezior Ciechomickie po prawej i piaskowy podjazd, na którym Paweł złapał coś sporego w tylnym kole. Czy to ośka, czy coś innego, jeszcze się miało okazać. Na szczęście rower mógł jechać. Wyjazd w Zaździerzy, gdzie daliśmy w lewo na Matyldów. Rozpoczynały się poszukiwania ośrodka. Trochę to trwało, jednakże przed 20 czy 21 byliśmy na miejscu, gdzie się rozbiliśmy z obozem.
Przybyliśmy nad Jezioro Zdworskie. Pole namiotowe i nie tylko: Zacisze. Pierwsze co utkwiło mi w pamięci – rozhahana młodzież na huśtawce, a raczej kilku młodych amantów i dziewczyn (wszystko na oko z gimnazjum) oraz zjeżdżalnia a la „Blue Prius”. Z Pa. zostaliśmy na dworzu przy rowerach. P., M. i K. weszli do „Baru”, gdzie przeniesiono punkt rejestracyjny i gdzie zostały załatwione wszelkie formalności związane z pobytem tamże. Namioty zostały rozstawione dosyć szybko. Było jeszcze jasno, kiedy kończyliśmy. Rowery spięte ze sobą pod drzewem. Niestety zapięcie było zbyt krótkie, by do samej roślinki je przypiąć.
Potem sobie popasaliśmy przed namiotami. Przyjechał jakiś koleś po „dowód”. K. już wyjmuje swoją legitymację. „Nie ten... Dowód wpłaty... Pięć osób... Dwa namioty... W porządku” miał co prawda parę wątków, że my nie w tym miejscu, ale że nas tu pokierowała babka z baru, a i było dosyć późno, to dał spokój. Aczkolwiek, żeby nie zmęczyć nóg, podjechał dziesięć- dwadzieścia metrów od drogi do naszego obozu i tak brutalnie świecił reflektorami po oczach, że aż się ktoś z nas nieco oburzył.
Po wizytacji ja i Pa. zaszyliśmy się w namiocie, pozostali poszli pod prysznic. Mi się nie chciało. Wszyscy razem potem siedzieliśmy w K. namiocie i nie spaliśmy do północy, po czym powoli pozasypialiśmy. Wcześniej dotarło do mnie parę SMSów od Księgowego, w związku z jego nocnopodróżą. Pierwszy był tuż przed tym jak przyjechał stróż. Drugi już w namiocie.
Około czwartej rano pobudka. Widać było jakieś światło przebijające u spodu namiotu i naszła myśl, że słoneczku już wysoko. Przyszło mi się wygrzebać z namiotu, starając się nie obudzić chłopaków. Lipa. Chmury były wszędzie. Zachciało mi się zrobić krótki spacer przez część ośrodka. Okazało się, że trochę dalej było miejsce, gdzie mogliśmy schować rowery. Nogi poniosły na molo. Rzut oka na jezioro. Dalej brzegiem i powrót do namiotu. Kurtkę została na dworzu, żeby przeschła. Już wchodzę do śpiwora...
Kap...
Kap...
„To nic tylko chwilkę popada i nie zaszkodzi...”
Kiedy popadało dłużej:
„Dobra, teraz i tak już zmókł...”
Nastała próba zaśnięcia z myślą o „suszącej się” kurtce, po czym wysłało się wiadomość do Księgowego, by dowiedzieć się, jak mu idzie. Naszła mnie drzemka. Księgowy odpowiedział po godzinie, gdy dojechał do Gąbina. Został przez mnie nakierowany, aż dojechał do „Zacisza Bis”, po którym krążył, a o którym nie wiedzieliśmy. Trzeba było wyjść z namiotu, ale zapomniało mi się „zamknąć drzwi”. Po jakichś 10-15 minutach Księgowy przejechał przez otwartą furtkę i wpakowaliśmy się do namiotu. Pobudka koło 9-10. Do 11:30 nie chciało mi się opuścić namiotu czekając, aż reszta się naje, a tymczasem czas mijał oglądając jakiś film na MP4 Pa. Ostatecznie koło 12 wyjechaliśmy w dalszą drogę.
Zaliczone gminy
- ŁąckRower:Unibike
Dane wycieczki:
124.00 km (0.00 km teren), czas: 06:30 h, avg:19.08 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Świętokrzyska IV - JEST CHLEB
Piątek, 2 maja 2008 | dodano: 04.05.2008Kategoria .LSTR, .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, .Z Księgowym, 2008 Świętokrzyskie
Tego dnia pierwsze kroki skierowaliśmy do Małogoszczy, kilka kilometrów na zachód. Szło nam dosyć opornie. Tam najpierw znaleźliśmy pocztę, potem sklep. Zakupy były wystarczające poza jednym – chlebem. Był tylko w jednym sklepie, do którego wkrótce udał się Księgowy. Wyniósł jeden, podczas gdy inni brali 3-5 bochenków. Po namyśle powędrowało mi się po drugi. W sklepie zostały tylko 3 bochenki. Sama Małogoszcz przypominała mi nieco mały Płońsk. Poza całą masą Tirów, które pruły przez miasto i rynek. Na szczęście była w budowie obwodnica.


DW 762. Budowa obwodnicy Małogoszczy. Widok ku SSW

DW 762. Budowa obwodnicy Małogoszczy. Po lewej Góra Krzyżowa (289 m n.p.m.). Widok ku SSW

UMiG Małogoszcz. Widok ku SW
Posileni ruszyliśmy dalej. Znaleźliśmy czarny szlak rowerowy po betonowych płytach, ale wkrótce zmieniliśmy go na szuter i wylądowaliśmy nad brzegiem małego zalewu. Tam odpoczywaliśmy i zgubiliśmy Księgowego telefon. Zorientowaliśmy się po drugiej stronie zalewu, po przejechaniu fragmentu leśnej drogi. Nic to - wróciliśmy się go poszukać. Mnie zastanawiało, co o nas sobie myślała para, która siedziała przy mostku, przez który na ich oczach przejeżdżaliśmy dwa razy. W każdym razie telefon się znalazł i kontynuowaliśmy wyprawę. Znowu las. Kilka razy przy już zaoranym terenie wyrębu i kolejny strumyk, przez który trzeba było przejechać, aby się ochłodzić. No i Księgowy przekroczył 2000 km w tym roku.

Małogoszcz N. Dojazd do DW 728. W centrum Mielechowska Góra (335 m n.p.m.). Po prawej Grząby Bolmińskie. Widok ku NEE

Małogoszcz N. Dojazd do DW 728. Po prawej Brogowice (294 m n.p.m.). W centrum Grząby Bolmińskie. Widok ku E

Małogoszcz N. Dojazd do DW 728. Widok ku N

Małogoszcz N. Droga od DW 728 do Zalewu Zakrucze. Widok ku SEE

Zalew Zakrucze. W tle pasmo Czubatki. Widok ku SE

Zalew Zakrucze. W tle pasmo Czubatki. Widok ku SE

Nad Zalewem Zakrucze

Zalew Zakrucze. W tle pasmo Czubatki. Widok ku SE

Zalew Zakrucze. Widok ku E

Zalew Zakrucze

Zalew Zakrucze. Widok ku S

Wierna Rzeka. Po lewej zapora zalewu Zakrucze. Widok ku N

Okolice Rezerwatu Milechowy.

Okolice Rezerwatu Milechowy. Widok ku N

Okolice Rezerwatu Milechowy

Okolice Rezerwatu Milechowy

Okolice Rezerwatu Milechowy

Okolice Rezerwatu Milechowy

Okolice Rezerwatu Milechowy
Potem wspinaczka na górę, przerywana podjazdami na rowerze. Dotarliśmy do słupa wysokiego napięcia, dzięki któremu zorientowaliśmy się w położeniu „mniej niż więcej”. Mimo to wkrótce osiągnęliśmy zbocze tamtejszej jaskini, którą obejrzeliśmy chociaż była dosyć mała. Niestety, w środku walało się mnóstwo puszek po piwie. Wkrótce trochę się zaroiło. Najpierw jakaś parka, potem głosy na sąsiednim zboczu. Wygarnęliśmy puszki z jaskini i pojechaliśmy znów na północ. Znowu wioski. W czasie krótkiej przerwy zachciało mi się dopompować koła. Tylne już w porządku, no to może jeszcze przednie... "Heh, gotowe". No to pora wyjąć pompkę... Wyszła razem z wentylem, który tym samym się urwał i trzeba było migiem zmieniać dętkę. W drogę. Pojechaliśmy do rezerwatu w Miedziance, zostawiliśmy rowery w krzakach i wspięliśmy się na szczyt. Tam spotkaliśmy parę. Jak się okazało, byli to ci sami, których spotkaliśmy w jaskini i trochę wcześniej na mostku przy zalewie. No i co? Byli wcześniej niż my.

Okolice Rezerwatu Milechowy. W centrum Brogowice (294 m n.p.m.). Widok ku SSW

Okolice Rezerwatu Milechowy. W centrum Góra Wesołowska (307 m n.p.m.). Na horyzoncie Pasmo Oblęborskie: po prawej Góra Siniewska (449 m n.p.m.), po lewej Góra Perzowa (395 m n.p.m.), przy lewej krawędzi zdjęcia Kuźnicka Góra (345 m n.p.m.). Widok ku NNE

Okolice Rezerwatu Milechowy. W centrum wieś Wesoła. Na horyzoncie Pasmo Oblęborskie: po prawej Góra Perzowa (395 m n.p.m.), po lewej Kuźnicka Góra (345 m n.p.m.). Widok ku N

Okolice Rezerwatu Milechowy

Rezerwat Milechowy w okolicy jaskini Milechowy

Rezerwat Milechowy w okolicy jaskini Milechowy

Rezerwat Milechowy w okolicy jaskini Milechowy

Rezerwat Milechowy. Jaskinia Milechowy

Rezerwat Milechowy. Jaskinia Milechowy

Rezerwat Milechowy. Jaskinia Milechowy

Rezerwat Milechowy. Wnętrze jaskini.

Rezerwat Milechowy. Wnętrze jaskini.

Rezerwat Milechowy. Wnętrze jaskini.

Rezerwat Milechowy. Wnętrze jaskini.

Wesoła. Przejazd przez linię kolejową nr 61 łączącą stacje Kielce i Fosowskie (w gminie Kolonowskie). Widok ku N

Zajączków. Linia kolejowa nr 61 między stacjami Kielce i Fosowskie (w gminie Kolonowskie). W tle po lewej Góra Dobrzeszowska (367 m n.p.m.) w okolicy Łopuszna. Po prawej Kuźnicka Góra (345 m n.p.m.). Przy prawej krawędzi zdjęcia Góra Perzowa (395 m n.p.m.). Widok ku N

Zajączków. Góra i Rezerwat Miedzianka (354 m n.p.m.). Widok ku SE

Widok z okolic góry i Rezerwatu Miedzianka

Góra i Rezerwat Miedzianka

Góra i Rezerwat Miedzianka. Widok na Grzęby Bolmińskie ku S

Góra i Rezerwat Miedzianka. Po prawej na horyzoncie Góra Dobrzeszowska (367 m n.p.m.). Widok ku NW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Na horyzoncie Góra Dobrzeszowska (367 m n.p.m.). Widok ku NNW

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka. W centrum na horyzoncie Chęciny. Widok ku SE

Góra i Rezerwat Miedzianka. W centrum na horyzoncie Chęciny. Widok ku SE

Góra i Rezerwat Miedzianka. W centrum Zajączków. Na horyzoncie Góra Dobrzeszowska (367 m n.p.m.). Widok ku NNW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Pola Zajączkowa. Po lewej Góra Milechowska (335 m n.p.m.). Widok ku SW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Widok na Zajączków ku NW. Na horyzoncie po lewej Góry Przedborskie

Góra i Rezerwat Miedzianka. Na pierwszym planie po prawej Góra Wesołowska (307 m n.p.m.) oddzielająca Zajączków od Wesołej (skrytej za wzniesieniem). Na horyzoncie Góry Przedborskie. Widok ku NW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Na pierwszym planie Zajączków (po lewej) i Bławatków (po prawej). Na horyzoncie Pasmo Oblęborskie: po lewej Kuźnicka Góra (345 m n.p.m.) i Góra Perzowa (395 m n.p.m.). Po prawej Góra Siniewska (449 m n.p.m.) i Barania Góra (426 m n.p.m.). Widok ku N

Góra i Rezerwat Miedzianka. Punkt Wysokościowy na Miedziance. W tle pobliska kopalnia. Widok ku NEE

Góra i Rezerwat Miedzianka. U stóp góry wieś Miedzianka. Na horyzoncie: po lewej Grzywy Korzeckowskie, po prawej Grząby Bolmińskie. Widok ku SSE

Góra i Rezerwat Miedzianka. Kopalnia Miedzianka. Na horyzoncie w centrum Pasmo Dymińskie. Widok ku E

Góra i Rezerwat Miedzianka. Kopalnia Miedzianka. Na horyzoncie w centrum Pasmo Dymińskie. Widok ku E

Góra i Rezerwat Miedzianka. Po lewej Grzęby Bolmińskie. W centrum na horyzoncie Czubatka (326 m n.p.m.). Widok ku SSW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Pola Zajączkowa. W centrum Góra Milechowska (335 m n.p.m.). Widok ku SW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Na horyzoncie po lewej kopalnia Miedzianka i Pasmo Zelejowskie; po prawej Pasmo Chęcińskie i same Chęciny z zamkiem. Przy prawej krawędzi Polichno i Podpolichno. Widok ku SE

Góra i Rezerwat Miedzianka. U stóp góry wieś Miedzianka. Na horyzoncie: po lewej Grzywy Korzeckowskie, po prawej Grząby Bolmińskie. Widok ku SSE

Góra i Rezerwat Miedzianka. Na horyzoncie po lewej Góry Przedborskie. Widok ku NWW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Azuryt.

Góra i Rezerwat Miedzianka. Malachit.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.
Po górze pora na pobliską, już zamkniętą kopalnię. Była mała, to i mało czasu zabrała. Zostały tylko dwa baraki i koparka (niestety zamknięta). Zjazd z powrotem do wioski. Księgowy udał się z powrotem do sklepu, a mi przyszło słuchać miejscowego, gdzie to mamy pojechać, żeby dokądś trafić... Chociaż mieliśmy własny pomysł jak to załatwić. Wrócił Księgowy i również przeszedł instruktaż. Dookoła nas roiły się dzieci i co chwila spoglądały, to na licznik, to na coś innego. Staliśmy się mobilną atrakcją turystyczną. Z Miedzianki jechaliśmy do dawnej góry Ostrówka, która aktualnie była czynną kopalnią. Drogą jechali strażnicy, ale pozwolili zrobić zdjęcie. Potem znów trochę lasu i kolejna jaskinia: Piekło pod Skibami, zdecydowanie zabawniejsza i większa niż poprzednia. Nie starczyło czasu na Raj, więc wróciliśmy znów w szybkim tempie i z wiatrem w plecy.

Zajączków. Widok ku E

Zajączków. Widok ku NW

Zajączków

Zajączków. Widok ku SE

Zajączków

Wjazd do Miedzianki od strony Zajączkowa. Widok ku S

Podpolichno. Hutka zasilana wodami z kopalni. Widok ku SSE

Kopalnia Miedzianka. Widok ku E

Kopalnia Miedzianka. Widok ku NNE

Gałęzice (Nowiny). Widok ku E

Gałęzice (Nowiny). Widok ku NEE

Gałęzice (Nowiny). Widok ku NWW

Skiby N. Jaskinia P.

Skiby N. Przy jaskini P.

Skiby N. Jaskinia P.

Skiby N. Jaskinia P.

Skiby N. Jaskinia P.

Skiby N. Jaskinia P.

Skiby N. Jaskinia P.

Między Skibami i Gościńcem. Po lewej Hutka (286 m n.p.m.); po prawej góra Miedzianka (354 m n.p.m.). Widok ku NWW

Gościniec w pobliżu granicy z Polichnem. Widok ku N

Suszenie w bazie
Godzinowo:
10:40 Wyjazd
11:00-11:50 Małogoszcz
12:30 Nad zalewem
12:50 Telefon
13:16 Strumyczek
13:33 2000km
14:00-14:40 Jaskina
15:30 Dętka
16:00 Miedzianka + popas
16:30 Szczyt
17:00 Odnalezienie azurytu i malachitu
17:35 -18:00 Kopalnia
18:35 Ostrówka
19:15-19:55 Jaskinia 2
20:50 Bocheniec
Zaliczone gminy
- PiekoszówRower:Unibike
Dane wycieczki:
56.23 km (0.00 km teren), czas: 03:44 h, avg:15.06 km/h,
prędkość maks: 64.64 km/hWyprawa Świętokrzyska III - Próby i Wyzwania
Czwartek, 1 maja 2008 | dodano: 04.05.2008Kategoria .LSTR, .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, .Pół nocne, ..Gminy Polska, .Z Księgowym, 2008 Świętokrzyskie
O 10 wyjazd. Postanowiliśmy pojechać przerwanym dnia poprzedniego szlakiem. Tak więc po ponownym zdobyciu Górki-Gdzie-Padł-Aparat, udaliśmy się bezpośrednio na południe i pod wiatr. Najpierw dotarliśmy do miejscowości, gdzie w każdym oknie była naklejona Matka Boska. W KAŻDYM... Dodatkowo były tam dwa specyficzne domy: jeden niebieski, a drugi różowy oraz droga z pierwszeństwem, omijająca kościół tak, że z głównej wpadliśmy na zwyczajną, nie wiedząc o tym. Potem się cofnęliśmy parę metrów i po paru kilometrach widzieliśmy dwójkę bikerów, którzy skuwali łańcuch metodą znaną z Czerska. Niestety, nie mieliśmy narzędzi by im pomóc.

Bałagan w bazie

Bocheniec. Skały przy parkingu nad Wierną Rzeką przy DW 762. Widok ku NE

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice. Pola Gorgolewskie. Widok ku SSW

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice (pod lasem). Pola Gorgolewskie. W tle Pasmo Czubatki (najwyższa po lewej 326 m n.p.m.). Widok ku N

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice (pod lasem). Pola Gorgolewskie. W tle Pasmo Czubatki (najwyższa po lewej 326 m n.p.m.). W tle po prawej widoczne Grząby Bochenieckie. Widok ku N

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice (pod lasem). Pola Gorgolewskie. W tle Pasmo Czubatki (najwyższa po lewej 326 m n.p.m.). Widok ku N

Karsznice. Widok ku SSW

Karsznice. Widok ku SSW

Karsznice. Droga z Bocheńca. Widok ku NNE

Rembieszyce. Kościół Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku S

DW 728 między Rembieszycami i Lipnicą. Widok ku S
Udaliśmy się dalej. Na mapie biały gruby pasek, czyli jakaś lepsza droga. W rzeczywistości jechaliśmy przez las drogą, której dziur nie brakowało. Po wyjechaniu do wioski, poszukiwania sklepu. Sklepy były: pasze, materiały budowlane, motoryzacyjne, pasze i pasze... A coś do jedzenia? Żadnego spożywczaka nie spotkaliśmy, odkąd wyjechaliśmy z Bocheńca. Przynajmniej krajobrazy były super jak zwykle.

Lipnica. Rzeczka Lipnica, dopływ Białej Nidy. Widok ku W

Mnichów (Rudki). Stawy hodowlane. Widok ku S

Mnichów (Rudki). Tory linii kolejowej nr 8 z Krakowa do Warszawy. Widok ku S

Mnichów (Antolka). Widok ku SW

Droga z Mnichowa do Wólki Kawęckiej. Widok ku NE

Droga z Mnichowa do Wólki Kawęckiej. W tle po lewej widoczne wieże zamku w Chęcinach. Widok na Osową ku N

Droga z Mnichowa do Wólki Kawęckiej. W centrum w tle wieże zamku w Chęcinach. Widok na Osową ku NNE

Osowa (Smyków). Widok ku E

Osowa (Smyków). Widok ku S

Osowa (Smyków). Po prawej Wólka Kawęcka. Widok ku E

Mokrsko Górne. Widok ku SSE

Mokrsko Górne. Widok na Sobków ku NEE

Mokrsko Górne. Widok ku SW

Mokrsko Górne. Widok ku SEE

Mokrsko Górne
W końcu o 12:30 dotarliśmy do miejscowości Mokrsko, gdzie ostały się jeno mury zamku. I bocianie gniazdo. Godzinę później udaliśmy się do brodu przez Nidę. Most był parę kilometrów dalej, ale nie chciało się nam tam jechać. Rowery zanurzyły się prawie po całe koła, sakwy wytrzymały napór wody, a po przedostaniu się na drugi brzeg, wkrótce wyschły na słońcu, które już nieźle wtedy grzało.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym. Widok ku N

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Bród przez Nidę między Mokrskiem Górnym i Sobkowem. Widok ku NEE

Bród przez Nidę między Mokrskiem Górnym i Sobkowem.
O 14:15 byliśmy już Sobkowie. Poczta, policja, pasze i w końcu SKLEP!!! Tak dotarliśmy i mogliśmy urządzić popas. Właściciel użyczył noża, co znacznie pomogło bawić się z bułkami. Potem jazda na północ. Naprawdę niedaleko kolejny zameczek. Ściślej - dworek otoczony murem zwany „fortalicją” na który nie mieliśmy czasu i żal było za bilet zapłacić. Chwilę potem dotarliśmy do kamieniołomu, który opuściliśmy około 16.

Sobków. Przerwa na posiłek. Widok ku NE

Sobków. Przerwa na posiłek.

Fortalicja Sobków

Fortalicja Sobków. Widok ku W

Wyrobisko "Sobków". Wzniesienie po W stronie szosy. Widok ku NNW

Wyrobisko "Sobków". Widok ku N
Sam kamieniołom super. Trochę wspinaczki, trochę chodzenia, kilka skamieniałości i pozostałości torów. Parę jaszczurek i zając oraz głos jakiegoś psa z oddali. Na szczęście nie chodził po terenie. Rowery były nawet dobrze ukryte, z dala od oczu ludzi jadących drogą. Gdy skończyliśmy i chcieliśmy znów się wspiąć - Adamowi spadł kask;P zleciał na samo dno, podczas gdy my byliśmy już prawie na powierzchni. No cóż. Zszedł. Gdy już zostawiliśmy skały pod sobą, zaczęło się wypalanie oczu w słonecznym upale. Niestety, zaczęło się robić trochę chłodniej. Przez kolejne wioski ruszyliśmy w kierunku Chęcin, nad którymi lało.

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SEE

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SE

Wyrobisko "Sobków". Widok ku W

Wyrobisko "Sobków". Widok ku E

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SE

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków". Widok ku NE

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SEE

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SWW

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SSE

Wyrobisko "Sobków". Widok ku NW

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków". Widok ku S

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SSE

Wyrobisko "Sobków". Widok ku NE

Sokołów Górny. Widok ku SEE

Sokołów Górny. Na horyzoncie po prawej las między brzegami i Bizorędą. Widok ku NWW

Sokołów Górny. Widok ku SSW

Sokołów Górny. Widok ku NNE

Siedlce SW. Widok ku SW

Siedlce SW. Widok ku NWW

Siedlce SW. Widok ku N

Siedlce SW. Widok ku NNE

Siedlce SW. Na horyzoncie po prawej zamek w Chęcinach. Widok ku NW

Siedlce SW. Na horyzoncie po prawej zamek w Chęcinach. Widok ku NNW

Siedlce SW. Widok ku N

Siedlce SW

Siedlce SW

Siedlce SW. Widok ku NNE

Siedlce W. Widok na ruiny w Wolicy ku N

Siedlce W. Widok ku NNE

Siedlce W.

Siedlce W. Widok ku NNE

Wolica SE. Linia kolejowa nr 8 łącząca stacje Warszawy i Krakowa. Widok ku W

Wolica SE. Po lewej linia kolejowa nr 8 łącząca stacje Warszawy i Krakowa. Widok ku NEE
Po drodze jeszcze raz przeprawialiśmy się przez strumień, ale tym razem już po mostku Jedna z belek była przegryzioną przez bobry. Potem Starochęciny i podjazd, wpierw asfaltem od południa, na parking pod zamkiem, a potem później po ziemnym wjeździe. Dotarliśmy prawie do końca. Przeszkodziły tylko skały wystające z ziemi. Adam zdobył donżon, a mi przyszło pilnować rowerów. Już jedna wycieczka na wieżę wypadła mi w okresie gimnazjum, więc nie było większego sensu jeszcze raz tam wchodzić, mimo że bileter zachęca, iż wiele się zmieniło.

Bobrza na granicy gmin. Mostek między wsią Nida i Lipowica. Widok ku NNE

Bobrza. Po lewej łąki Lipowicy, po prawej Nidy. Widok ku NE

Bobrza na granicy gmin. Mostek między wsią Nida i Lipowica. Widok ku N

Bobrza. Po lewej łąki Nidy, po prawej Lipowicy. Widok ku W

Ruina w Lipowicy

Starochęciny. W centrum kościół Stanisława BiM. Widok ku NNW

Starochęciny. W centrum w tle Rzepka (357 m n.p.m). Widok ku NW

Wieża ciśnień przy granicy Starochęcin i Podzamcza. Widok ku W

Podzamcze. Widok na zamek w Chęcinach ku NNW

Podzamcze. Widok ku NNW

Podjazd z Podzamcza do Chęcin. Widok ku SSE

Podjazd z Podzamcza do Chęcin. Inskrypcja: "W tym miejscu 22∙VII∙1959 r. zginęli śmiercią tragiczną uczestnicy Międzynarodowego Rajdu Adriatyckiego -J∙P- Michał Nachorski Jan Lancer Członkowie Automobilklubu Śląskiego Cześć ich pamięci". Widok ku W

Podjazd z Podzamcza do Chęcin. Widok ku N

Zamek w Chęcinach. Widok ku NW

Zamek w Chęcinach. Widok ku W

Widok spod zamku na Chęciny ku N

Zamek w Chęcinach. Widok ku N

Zamek w Chęcinach.

Zamek w Chęcinach.

Widok spod zamku na Chęciny ku N
Zbliżała się burza. Zjechaliśmy do miasteczka i przekąsiliśmy małe co nieco. Ja gorącą zapiekankę, która trochę mnie sparzyła, a Księgowy frytki. Po wyjściu obserwowaliśmy niecodzienne zjawisko, gdy z jednego z kominów wydobywały się na ulicę potworne masy dymu. Była 19:16. Na godzinę 20:10 dotarliśmy do Bocheńca, gdzie zostaliśmy mile zaskoczeni. Mieliśmy CIEPŁĄ wodę. Wreszcie zawitała higiena.

Chęciny. Rynek. Widok ku SWW
Zaliczone gminy
- JędrzejówRower:Unibike
Dane wycieczki:
67.31 km (0.00 km teren), czas: 04:25 h, avg:15.24 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Świętokrzyska II - Dzień najdłuższy albo Odzyskana Nadzieja
Środa, 30 kwietnia 2008 | dodano: 04.05.2008Kategoria .LSTR, .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, .Pół nocne, ..Gminy Polska, .Z Księgowym, 2008 Świętokrzyskie
Obudziliśmy się około 7:40. Pierwsze co dało się we znaki to zimne stopy i grzejniki. W pokoju było chłodno. Po śniadaniu ruszyliśmy zostawiając „cioci” Janeczce informację na drzwiach, że wrócimy po 22. Ruszyliśmy w kierunku południowym, planując zdobyć dwa zamki na krańcu Adamowej mapy. Niestety, po ujechaniu 4km, około 9:30, przed super podjazdem na szutrze o około 30metrówej wysokości, padł aparat. Z kiepskimi myślami stwierdziliśmy, że taki wyjazd bez aparatu to z dupy jest i zaraz po zjechaniu w dół do jakiejś wioski, skręciliśmy na wschód, jadąc trochę przez lasy, trochę wioski, przekraczając Białą Nidę mostkiem i górkę, na której jedna z młodocianych bikerek chciała nas dogonić, ale jak przejechaliśmy, ustała i tylko się patrzyła. Długi zjazd w dół i w końcu po kilku kolejnych kilometrach wskoczyliśmy na główną i wróciliśmy do Kielc.

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice. Pola Gorgolewskie. Widok ku SWW

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice. Pola Gorgolewskie. Widok ku SW

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice. Pola Gorgolewskie. Widok ku SWW
9:30 Awaria aparatu i mój sprint po scyzoryk, którym jednak nie udało się dokonać napraw
10:53 Żerniki
11:30 Pod Chęcinami
12:30 Kielce przy Lidlu
Właśnie trochę się obkupiliśmy w Lidlu, i po krótkim popasie ruszyliśmy przez miasto. Później zatrzymaliśmy się w Media Markt, gdzie zakupiło się nowy aparat. Galeria uratowana - foty będą. Tu znów troszkę posilania. Wyjazd z Kielc od strony północno-wschodniej. Powoli zmierzamy w stronę Łysogór.

Kielce. Parking przy marketach na Radomskiej. W tle po lewej Łysogóry. Widok ku SEE

Kielce. Parking przy marketach na Radomskiej. W tle po lewej Łysogóry. Widok ku E

Kielce NE. Wschodnia. Widok ku NE

Między Kielcami NE i Wolą Kopcową. Widok ku SE

Między Kielcami NE i Wolą Kopcową. Widok ku SSE

Między Kielcami NE i Wolą Kopcową. Widok na Góry Masłowskie ku NE

Wola Kopcowa. Widok ku SEE

Masłów Pierwszy. Widok ku N

Masłów Pierwszy. Lotnisko Kielce Masłów. W tle Góry Masłowskie. Widok ku NE

Masłów Pierwszy. Lotnisko Kielce Masłów. W tle Góry Masłowskie. Widok ku NE

Mąchocice Kapitulne. Przełom Lubrzanki między Pasmem Masłowskim (za plecami) i Radostową (po lewej). Widok ku S

Mąchocice Kapitulne. Przełom Lubrzanki między Pasmem Masłowskim (po lewej) i Radostową (po prawej). Widok ku NNE

Ciekoty. Radostowa (451 m n.p.m.). Widok ku S

Ciekoty. Łysica (613 m n.p.m.). Widok ku SSE

Wilków SW. Widok ku E
O 15:30 znaleźliśmy ruiny szkoły. Jak wiadomo, w wyprawie brała udział dwójka zagorzałych eksploratorów, więc i tu się zatrzymaliśmy na jakąś godzinę. A muszę przyznać, że to co tam znaleźliśmy, przekraczało nasz wyobrażenie.

Wilków. Opuszczona szkoła, której budynek wkrótce przestał istnieć






O 16:45 dojechaliśmy do Świętego Krzyża. Widok w dół jak w Szwajcarii. Księgowy kupił pamiątkę. We mnie zniknęła część napoju. Po zakupie biletu zaczęło się podejście na Łysicę. Po drodze spotkaliśmy miejscowego miłośnika spacerów górskich i razem zdobyliśmy szczyt. Potem wspólnie przebyliśmy odcinek do Kakonina po drugiej stronie grzbietu, gdzie pożegnaliśmy tymczasowego towarzysza.

Wjazd do Świętej Katarzyny od strony Wilkowa. W tle Łysica (613 m n.p.m.). Widok ku SSE

Święta Katarzyna. Zespół klasztorny sióstr Benedyktynek. Widok ku NNE

Święta Katarzyna. Początek wejścia na Łysicę. Widok ku NNW

Źródło św. Franciszka

Kapliczka św. Franciszka. Widok ku S

Gołoborza pod Łysicą

Gołoborza pod Łysicą

Łysica (613 m n.p.m.)

Przełęcz św. Mikołaj (535 m n.p.m.)

Kakonin. W tle Pasmo Orłowińskie. Widok ku SSE
Była 19:25. Szybkie z-wiatrem-pędzenie. W połowie drogi tym razem to na mnie powędrowała kamizelka, a Księgowy miał plecak z żółtą osłoną. Potem popas na jakimś placyku, trochę kręcenia i o 22:20 byliśmy już na węźle w Chęcinach, a o 22:50 znów z powrotem w Bocheńcu. Tak minął dzień i noc, dzień drugi wyprawy.

SW kraniec Kakonina. Widok ku NE

Zjazd z Kakonina do Porąbki. Widok ku SSW

Zjazd z Kakonina do Porąbki. Widok na Łysogóry ku N

Górno. DK74. Widok ku SSE

Z powrotem w Bocheńcu
Zaliczone gminy
- Sobków- Masłów
- Bodzentyn
- Bieliny
- Górno
- Daleszyce
- Morawica
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
141.21 km (0.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:17.65 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Świętokrzyska I - Dzień zwany wyjazdem
Wtorek, 29 kwietnia 2008 | dodano: 04.05.2008Kategoria .LSTR, .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, .Z Księgowym, 2008 Świętokrzyskie
No więc tak. Pojechało się dość wcześnie rano z zamiarem zajrzenia na uczelnię, ale po namyśle naszedł wniosek, że tak naprawdę ze wszystkim się nie uda wyrobić i nie ma sensu tam zmierzać. W okolicach tyłów Cytadeli naszły mnie myśli, że może jest jakiś wcześniejszy pociąg. Nadzieją było to, by Księgowy jeszcze nie pojechał na uczelnie i jeszcze mógł sprawdzić rozkład jazdy na kompie. SMS do niego został wysłany przed jego planowanym wyjazdem z domu. W odpowiedzi przyszło: „spotykamy się przy wschodnim jak najszybciej ok? To może dorwiemy wcześniejszy ok? Gazu!”. No i poszło.
Odjazd mieliśmy o 11:00. Księgowy dojechał na czas (wspólny kurs na Targową, gdzie minęło może z kilka minut i nastąpiło zakończenie tamtego, krótkiego etapu jazd rowerowych). Jeszcze było około pół godziny zapasu. Niestety... Staliśmy już na peronie, a tu nadano komunikat, że pociąg odjeżdża z sąsiedniego peronu. Poniosło mnie, by się upewnić i niestety okazało się że tak. Trzeba było ze wszystkim się przenieść. W końcu udało nam się wrzucić wszystko do przedziału i czekaliśmy na odjazd. Pociąg ruszył... Po czym zatrzymał się.. A potem zaczął cofać... Z peronu, na którym staliśmy na początku, dołączane były dodatkowe wagony.

Dalej już bez problemu, a godzinowo było to tak:
11:00 Dworzec Wschodni
11:17 Dworzec Zachodni
12:25 Warka
14:35 Kielce
W przedziale byliśmy tylko my i jacyś ludzie za ścianką. Przedział wkrótce zamienił się w "przytulny" pokój z naklejoną mapą i podłogą zamiast łóżek. Gdzieś tam też chyba poszło lusterko Księgowego. W samych Kielcach najpierw trochę pokrążyliśmy w okolicach centrum/starego miasta i znaleźliśmy to, czego pragnęły nasze żołądki: jadłodajnię, gdzie było nawet tanio i smacznie. Pyszne były tamte naleśniki. Popas 15:20-15:40
Potem próby wyjazdu z ominięciem głównej. Najpierw koło stadionu, potem do granicy z lasem, czego na szczegółowej mapie Kielc już nie było. W końcu zaczęła się ścieżka przez las... Asfaltowa. Odcinek szybki, leśny, w końcówce przechodził w szuter, a mimo to pędziliśmy my i jakiś inny biker. Dotarliśmy do jakiejś bocznej, biegnącej w pobliżu głównej, którą omijaliśmy. Jakiś kolejny biker (na wyposażeniu Deorki LX i XT) nas pokierował mniej więcej i poinformował o kawałku remontowanej nawierzchni, którą mogliśmy spokojnie pojechać.
Dalsza droga to wyczynowy przejazd z pełnym wyposażeniem przez lasy, górki itp... wyjechaliśmy z lasu w pobliżu jakichś crosowców i dotarliśmy do głównej. Potem za mostkiem i podjazdem skręciliśmy do Sitkówki, gdzie po nakierowaniu przez miejscowych zaopatrzyliśmy się w lokalnym markecie. Była 17:30. Potem czekał nas podjazd i ujrzeliśmy Chęciny. Było zbyt późno, więc ruszyliśmy bezpośrednio do bazy. Z wiatrem ok. 30 km/h, max 61. Dotarliśmy na 19:00 do Bocheńca. Po przygotowaniu miejsca, zasnęliśmy około północy.

Kielce. Okolice Stadionu Leśnego
Zaliczone gminy
- Kielce- Sitkówka-Nowiny
- Chęciny
- Małogoszcz
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
62.70 km (0.00 km teren), czas: 03:45 h, avg:16.72 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hDo Pułtuska na zapiekanki
Niedziela, 30 marca 2008 | dodano: 31.03.2008Kategoria .LSTR, .3-4 Osoby, .Wyprawki w regionie, .Pół nocne, ..Gminy Polska
Ursynów - metro - plac Wilsona i w ulice Mickiewicza. Tam obok głównej trasy dotarliśmy do Grota. W końcu zabrano piaskownice, które blokowały przejazd między słupami. Dalej Modlińska. Trasa nad kanałkiem, gdzie w drugiej połowie śmignęła przed nami trójka bikerów, za którymi jechaliśmy do rozjazdu przy wiadukcie do Białobrzeg. Po zostawieniu R.B., który robił zdjęcia, nastąpiło zbliżenie się do ronda. Na trasie dało się zobaczyć, jak z lewej strony na przejazd czekali jacyś bikerzy. Zastanawiało mnie to. W myślach rodziło się pytanie - "Co jest?! LSTR przyjechał nas odprowadzić". Był nawet gość w niebieskiej koszulce (jak Adam), co zwiększyło moje nadzieje, iż tak było naprawdę. Po zapytaniu jednego z nich okazało się, że była to "Cykloza". z tym że oni jechali chyba na Dębę przez Zegrze. Niestety tempo jakim jechali i kierunek utwierdziły mnie, że jednak będziemy jechać tylko we Trójkę. Oczekiwanie na Pa. trwało tylko kilka minut. To dzięki temu, że jechaliśmy przez trasę nad kanałkiem. Powiedzmy że o 12:10 byliśmy w komplecie, gdy R.B. dołączył po zrobieniu fotek.
Polecieliśmy do Serocka główną. Chciało mi się poprowadzić LSTR trasą nad Zalewem, przy wąwozie, ale przez prace drogowe nie można było stwierdzić jednoznacznie w którym miejscu był zjazd. W końcu go ominęliśmy. W Serocku uzupełnienie zapasów. Niestety skończyło się pieczywo, więc zjazd w dół "za chlebem". Przy rynku udało się dostać upragnioną chałkę. Telefon do R.B., aby zjechali. Dalej pod kościółek, gdzie R.B. wszedł do środka, a mi przyszło się posilać przy skarpie. Była 13. Następnie udaliśmy się na "molo", gdzie prowadził nas Pa. Super zjazd. R.B. chyba się nie wyrobił, a ja u mnie były już słabe hamulce, wiec nie rozwijało się dobrej prędkości. W każdym razie około 50km/h zjazd. Na molo kolejne zdjęcia.
Później trasą fundowaną ze środków unijnych. Za mostem postój (już ostatni w rejonach Serockich, za dużo zmarnowaliśmy tu czasu). Zdecydowaliśmy jak jechać, po czym przyszło mi odpisać Adamowi co z naszą wyprawą. Pojechaliśmy przez Gąsiorowo i wpadliśmy w las. Kilka kilometrów po ziemi, a wszystkie opony mniej lub bardziej slikowate. W każdym razie okolice ładne. W końcu wpadliśmy na rozjazd 6ciu dróg, gdzie nastąpiła przerwa. Niebawem przejechał samochód. Dzięki temu wiadomo było, że już niedaleko jest cywilizacja...
W końcu dojazd do Zator, gdzie weszliśmy do dworku. Rowery schowane do środka, po czym przenoszenie ich głębiej. Dzięki temu było większe poczucie bezpieczeństwa i można było spędzić kolejne minuty na zwiedzaniu ruiny. Na samym strychu już nie byliśmy, tylko tam zaglądaliśmy, bo ciężko byłoby wrócić z powrotem. Dosłownie wciągnęło nas zwiedzanie. Było chyba koło 16 albo 15 jak wyjeżdżaliśmy... Chcieliśmy jeszcze zajrzeć do kościoła, ale za dużo czasu minęło w dworku, więc kolejna przerwa spowodowałaby, że na Pułtusk byłoby za mało czasu.
Wyjeżdżając z Zator pozdrawiały nas miejscowe małolaty. Dalej asfaltem przez lasy. Potem Borsuki i Grabowiec. Dojazd do głównej i dalej na Ponikiew. Trasa pięła się lekko w górę. Próbowaliśmy wiercić kołami w ziemi, ale nie znaleźliśmy żadnych meteorytów. Przejazd do końca wsi i już byliśmy na rozlewiskiem Narwi. Przypomniało mi się zeszłoroczne okrążenie Zalewu.
Powrót tą samą trasą, przed miastem zjeżdżając na wał i "mostkiem-ścieżką-nie ścieżką" przejechaliśmy na drugą stronę. Pod koniec, gdy przystanęliśmy, minęło nas kilku gimnazjalistów, którzy przechodząc obok nas nieśmiało powiedzieli: "fajne rowery". Po chwili z ust R.B.. dało się słyszeć: "Wiem". Przejechaliśmy przez rynek w stronę kościoła i szukaliśmy jedzenia. Podjechaliśmy pod górkę prowadzącą do Ciechanowa i wróciliśmy. W końcu znaleźliśmy jakąś budkę przy Lidlu. Wcinaliśmy po dwie zapiekanki, a Rafał degustował hot doga. Mnie jeszcze poniosło do sklepu obok, gdzie przyszło mi kupić czekoladę (1,55zł). Po posiłku udaliśmy się do zamku, kręcąc się po jego dziedzińcu, bez wchodzenia do środka. Gdy wyjeżdżaliśmy była około 17.
Potem lecieliśmy główną prosto do Serocka. Dużo samochodów, tirów, czasem chamstwa. Zaczyna się schładzać, ale było jeszcze OK. Pół godziny przed zachodem dotarliśmy do wielkiej żwirowni. Z dalszego odcinka pamiętam fajny kościół, który przypominał zamek (odpoczywaliśmy na przystanku w jego pobliżu). Potem to już tylko korek na drodze. 6-7 km długości jeśli nie więcej. to też mi przypominało zeszłoroczny Zalew.

Dzierżenin. Widok ku NNE

Korek między Dzierżeninem i Wierzbicą. Widok ku S
Z Serocka już prosta droga. Przez Zegrze przejazd po zmroku. Dalej przez rondo do Legio i w wiadomym miejscu kilka fotek. Potem przejazd przez tory w okolicy domu Pa. i kurs na rynek. Koło liceum Konopnickiej na rondzie prosto. Przy targowisku się żegnaliśmy z Pa.. Dalej we dwójkę przez obwodnicę, Żerań, Grota, na Stare Miasto podjazd po bruku i oto pojawiliśmy się przed Bramą w murze. Przy zamku zbierali się ludzie po koncercie. Wśród potłuczonego szkła dotarliśmy na remontowane Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat. Na Alejach Ujazdowskich jakiś film podobno kręcili. Przejechaliśmy kawałek, ale przy Pięknej skręciliśmy. Dotarliśmy na Plac Zbawiciela i skręciliśmy do Placu na Rozdrożu. potem Belwederska, Sobieskiego i "Standardowym Zachodnim Powrotem" czyli pod górkę przy jakimś kościółku i kawałkiem Nowoursynowskiej.
Dystans:
Pa. ~120
R.B. ~170
Ja ~160
Zaliczone gminy
- ObryteRower:Unibike
Dane wycieczki:
160.00 km (15.00 km teren), czas: 08:30 h, avg:18.82 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hPrzez Piastów i Sochaczew do domu
Sobota, 22 marca 2008 | dodano: 22.03.2008Kategoria .2 Osoby, .Samotnie, .Wyprawki w regionie, ..Gminy Polska, .Warszawa
Poprzedniego dnia wieczorem trwało pisanie z Pa. Temat - dzisiejsza pogoda. Planowany był przeze mnie wyjazd do domu, ale nie wiadomo było, co mnie czeka. Jak się okazało, pogoda była niezła nie licząc wiatru, który przez ok.70 km wiał. W planie był wyjazd około 6tej. Potrzeba więc było wstać nieco wcześniej, ale jak się okazało, w drogę poniosło mnie o 8.
W chłodzie poranka, z zachmurzonym niebem nad głową, trwał przejazd przez Warszawę. Trasa od SGGW do metra Służew koło Galerii Mokotów i dalej ulicą Łopuszańską. Cały czas przez wiadukty, bo ruch był mały, a mi się nie chciało czekać na światłach. Przy torach wjazd w jakąś dziurawą drogę, która doprowadziła mnie do Opacza. potem Salomei i coś jeszcze, po czym nastąpił dojazd do Alei Jerozolimskich i przejezd przez Piastów (znów przy torach i znów dziurawiec:P). Dojazd do jakiegoś parku, gdzie padł mi aparat. Zupełnie:(



DW 719 przy Bodycha. Wyjazd z Warszawy. Widok ku SWW

Ursus u zbiegu Regulskiej i Kompanii „Kordian". Głaz narzutowy. Widok ku SSW

Piastów. Witosa. Widok ku SWW

Piastów. Witosa. Widok ku SSW

Piastów. Witosa. Po lewej Sanktuarium MB Fatimskiej. Widok na Ursus przy Orląt Lwowskich ku N

Piastów. Szarych Szergów. Widok ku N

Piastów. Szarych Szeregów. Widok ku SWW

Piastów
Z Piastowa przez Pruszków i do Poznańskiej na Błonie. Potem na Leszno. Na 45km trochę dłuższy popas - szamanie dwóch kanapek i czekolady plus picie. Także rozgrzewka i patrzenie, jak pędzą samochody, które tworzyły fale powietrza uderzające w mój rower, zastanawiając się "przewróci się czy nie?". Potem Leszno i słońce które niemrawo przebijało się przez chmury. Pogoda jednak na razie bez zmian. 70 kilometr wypadło dokładnie w południe i dokładnie w Sochaczewie.
Przy wyjeździe zdarzyło mi się spotkać świeżo upieczonego bikera, z którym kręciliśmy do Wyszogrodu, gdzie nastąpiły odwiedziny pozostałości starego mostu. Pogoda była wyśmienita. Jechaliśmy kawałek na Płońsk i skręciliśmy gdzieś, gdzie droga zamieniała się w polne błotko. Przejechaliśmy pomimo kolegi opon terenowych, a moich szosowych. Generalni utrzymywała się terenowa nawierzchnia przez dłuższy odcinek, mimo krótkiej przerwy na asfalcie (podjazd przy jakimś browarze zdaje się).
Na asfalt ponowny wyjazd w Garwolewie i nim już jechaliśmy do Czerwińska, przez DK 62 szczęśliwie przejeżdżając w okamgnieniu, bo auta były daleko. Trwało trochę oprowadzania Bikera po Czerwińsku, a ściślej przez starszą część i patrzenie na zbierające się chmury, zastanawiam się w jakich warunkach przyjdzie mi wracać. Rozdzieliliśmy się. Już nad Wisłą, po błocie jadąc wróciło się do domu (deszczośnieg trochę mnie liznął) . Jeszcze czuć było parę w nogach, ale na tym koniec do poniedziałku.
Zaliczone gminy
- Michałowice- Piastów
- Pruszków
- Brwinów
- Ożarów Mazowiecki
- Błonie
- Kampinos
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
119.37 km (14.00 km teren), czas: 06:07 h, avg:19.52 km/h,
prędkość maks: 41.49 km/hK10 - Po raz pierwszy w Ursusie
Poniedziałek, 10 marca 2008 | dodano: 10.03.2008Kategoria .Samotnie, .Pół nocne, ..Gminy Polska, .Warszawa
Wyjazd koło 9tej. kieruję się na ulicę Poleczki w okolicach Okęcia potem Kłobucka, Postępu, Wołoska, Woronicza, (przebudzenie na tempo około 22km/h) Puławska, Dolna, Belwederska, Gagarina busem na plac 3Krzyży i rowerem do metra gdzie spotykam koleżankę z czasów Liceum.
Metrem na Kabaty, a potem do Akademika. Przyświecało mi pięknie słońce. Około godziny przerwy, po czym kurs wpierw Nowoursynowską, Dominikańską, Aleją Wilanowską i innymi - docierając do Łopuszańskiej do Decathlonu. Później Alejami do Dzieci Warszawy, i pkp Ursus.
SKMką dojazd do Ochoty i rowerem Aleją Jana Pawła II do Arkadii i w okolice Dworca Gdańskiego, przejazd na Śmiałą i powrót do metra.
Wysiadka na Świętokrzyskiej, przejazd rowerem do centrum i znów wyjazd z metra na Politechnice. Jazda na Plac Konstytucji, Piękną pod Sejm i do de Gaulle'a. Dalej przez Most Poniatowskiego mając średnią około 39km/h, a maksymalną 42,8, co zdziwiło mnie niezmiernie.
Za mostem Francuską, Paryską i Wersalską docieram do Wału i skręcam po paru kilometrach w Afrykańską i Marokańską. Łapię gumę.
Powrót na naprawionym już kole ulicami: Egipską i Saską. potem w Berezyńską i na rondzie wsiadam w tramwaj do Centrum. Z Centrum do Placu Zawiszy, Raszyńską Żwirki i Wigury (duży ruch był więc na rowerze się przeciskało) 17 Stycznia, Okęcie, Poleczki, Pileckiego, Herbsta, Jastrzębowskiego i w nocy już do akademika
Zaliczone gminy
- Warszawa (Ursus 17/18)Rower:Delta
Dane wycieczki:
84.00 km (0.00 km teren), czas: 05:06 h, avg:16.47 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hNocą przez Leszno
Piątek, 9 listopada 2007 | dodano: 09.11.2007Kategoria .Samotnie, .Pół nocne, ..Gminy Polska
Warszawa
Wyjazd nocny. Zachciało mi się pojechać do domu. Był to mój pierwszy taki wypad ze stolicy, a tym bardziej o tej porze. Wyjazd z akademika około 1, a koniec około 7 rano. Bartoka wjazd w Dolinę Służewiecką poprzez wiadukt łącznikowy z KEN. Noc chłodna, cicha, prawie pusta. Aut niewiele. Przy Cybernetyki skręt w Orzycką. Modzelewskiego na północ. Od Domaniewskiej zaczęło się obfite skręcanie: Postępu, Konstruktorska, Racjonalizacji, Woronicza, Etiudy Rewolucyjnej na Racławicką. Nie udało mi się ogarnąć, gdzie jestem, bo i na podstawie czego. Udało się znaleźć jakieś stabilne źródło informacji w terenie, podczas przerwy koło wiaduktu. Chwila przerwy przy mapie i już chłodno. Skręt w Żwirki i Wigury, 17 Stycznia, Aleją Krakowską, do centrum, a tam już bez kombinowania.Do Leszna i NDM
Wyjazd na Górczewską z JPII i jechało się tak aż do Leszna. Dalej na północ, nawet bez zatrzymywania. Oczy się kleiły głównie od chłodu. Odpoczynek dopiero koło NDM. Przejazd przez oba mosty, centrum Modlina, Gałachy. Zamiast jechać krajówką lub przez Henrysin, w to miejsce skręt na Wólkę, a potem powrót na DK62 koło zagajnika (tylko nadkładając sobie drogi). Dalej już wprost do domu.Zaliczone gminy
- Warszawa (Bemowo 16/18)- Stare Babice
Rower:Delta
Dane wycieczki:
101.63 km (6.00 km teren), czas: 05:39 h, avg:17.99 km/h,
prędkość maks: 35.90 km/h