Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(36)

Moje rowery

Czarny 13047 km
Zielony 31509 km
Unibike 23955 km
Czerwony 17565 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Slajdowisko w Murzynowie

Sobota, 21 listopada 2009 | dodano: 08.08.2022
Slajdowisko w Murzynowie. Przybyło się autobusem dnia poprzedniego. Po południu krótka wycieczka po terenach na zachód od ośrodka. Nocowanie na piętrze wschodniego budynku. W ramach pokazów - moja jedna opowieść ze Skandynawii.


Murzynowo. Widok z piętra na Wisłę ku S


Murzynowo. Ruiny domostwa.


Murzynowo. Widok ku SE
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Między Zielonką i Ząbkami.

Niedziela, 15 listopada 2009 | dodano: 08.08.2022

Drewnicka (część zachodnia), między Zielonką i Ząbkami. Czasem moja ścieżka od Radzymińskiej do Kasi lub w drugą stronę. Widok ku SWW


Drewnicka (część wschodnia), między Zielonką i Ząbkami. Czasem moja ścieżka od Radzymińskiej do Kasi, lub w drugą stronę. Widok ku NE


Drewnicka. Między Zielonką i Ząbkami. Leśna droga, prowadząca w okolice Nadleśnictwa. Widok ku SSE


Zielonka. Dróżka w pobliżu kanału. Mój tegonocny powrót do akademika.

Kilka dni wcześniej pierwsze sushi. Jedzone wraz z Kasią w lokalu przy ul. Francuskiej.
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pierwsze tchnienie zimy

Środa, 14 października 2009 | dodano: 08.08.2022

UW. Rzut oka  na Magnolię
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Deszcz do Legionowa

Niedziela, 11 października 2009 | dodano: 24.06.2016Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki, .Z Kasią, .Z Księgowym

Mało mnie klepnęło, ale za to spać mi się chciało ogromnie. Pobudka koło 11. Za oknem szaro. Pada. W duchu trochę marudzenia, ale odpięło się rower i ruszyło. Niedaleko, bo na pobliską pętle tramwajową, gdzie się pospiesznie wsiadło, wysiadając dopiero na Annopolu. Stamtąd do Marywilskiej (przez Inowłodzką) i dalej w kierunku Płud na ulicę Polnych Kwiatów. Ta poprowadziła mnie w las i przekształciła się w leśną drogę. Potem zmieniła się w betonową z płyt, gdzie pewnie rower złapał kapcia. Dojechało się do Księgowego wręcz ociekając deszczem.

Skopiowało się zdjęcia, udostępniło miejsce na dysku, gdy ten walczył z błędami swojego. Po długiej gadaninie i obiedzie, już w nocy około 20-21 ruszyło się w drogę powrotną. Na kapciu przejechało się wschodnią częścią Legionowa i po krótkiej przejażdżce przez las, wjechało na nieużytki niedaleko obwodnicy. Interesujące o tej porze (bez lampki) miejsce. Dojechało się do granicy biletowej i dwoma autobusami dotarło z powrotem na Ochotę. Zjadło się tam mintaja w orientalnym, a potem do 3 oglądało Pottera, przez co ledwo udało się wyrobić na fizykę dnia kolejnego. Rower na kapciu przeczekał do zimy, kiedy to został zabrany autem do domu. Ból kolan stał się na tyle dokuczliwy, że uniemożliwiał sprawne poruszanie się po schodach, o bieganiu i jeździe rowerem nie wspominając. Zima minęła w trybie pieszo-autobusowo-metro-tramwajowym i poznawaniu kilku zakątków Warszawy w tenże sposób. Zima była wyjątkowo śnieżna i mroźna.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 24.00 km (4.50 km teren), czas: 02:00 h, avg:12.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Praktyki w Truskawiu

Sobota, 10 października 2009 | dodano: 24.06.2016Kategoria .Samotnie, .Wyprawki w okolicy

Nastał dzień terenowych praktyk w Truskawiu. Dojazd tam był żwawy, szybki, aby wyrobić się na czas. Był słoneczny poranek i cały dzień pozostał tak przyjemny. Trasa Prymasa, Górczewska, Skargi, Dobrzańskiego. W Lipkowie zagadnął mnie jakiś typek. Chwilę coś tam pogadał, a umknęło się mu, sugerując, że się spieszę. Nie jechało się Fedorowicza, lecz kontynuowało na wprost. Zrobiło się pętelkę po pętli autobusowej pod koniec Truskawia i dołączyło do już przybyłych i przybywających. Z roweru zeszło się przy barierce przed wejściem do Puszczy. Praktyki potrwały około godzinę, może dłużej. Poszliśmy Truskawską Drogą jakiś kilometr w las. Potem zboczyliśmy w lewo, zakreśliliśmy pół kilometrowe U, z którego wystawało jeszcze 300 metrów nitki na SW. Cały spacer to 3,2km.

Truskaw opuszczony został Borzęcińską. Dobry szuter na południe. Za lasem przejazd w lewo, przez Stanisławów do jego końca. ~150m od ostatniego domu skręt na południe, by wnet wyjechać na Trakt Królewski (przed samym końcem skręt w lewo, więc nie wyjechało się na wprost). Przejazd lasem przez Koczargi Stare, całą ulicę Górki i dalej wzdłuż kanałku na Sportową. W Zielonce przerwa w sklepie, drobne zakupy i dalej w drogę. Z Babic wyjazd Lwowską. Dojazd do budowanej trasy S8. Wjechało się na już położony asfalt, którym przejechało się z 2 km. Można i więcej, bo takie okazje rzadko się zdarzają, ale nie było na to tyle sił. Odzywało się zmęczenie ciała, jakie złapało mnie po ostatnim przekroczeniu 300 km. Nawrotka pod wiaduktem DK 92. Przejechało się 0,5km po czym zjazd na południe do Połczyńskiej.

Ulicą Mory do ulicy Łęgi. Obie były ulicami tylko z nazwy. Przejazd dróżką/ścieżką/szlakiem terenowym wzdłuż torów. Było widać, że ktoś czasem tamtędy przeszedł, lecz nie na każdym odcinku. Epizod skończył się wyjazdem na ul. Rotundy, a potem koło stawu do Dźwigowej. Po drugiej stronie torów skręt w Parowcową. Przejechana została cała, uprzednio wykreślając T ulicami na północ od niej. Między nią i Trzcinową była nieznaczna, skryta dróżka, która przeprowadziła mnie do Gniewkowskiej (z przejściem przez tory i nieużytek pomiędzy nimi). Dalej była ul. Potrzebna. Na jej krańcu rondo i dróżka/ścieżka koło ogródków działkowych oraz jakiegoś lasku, no i torów. Dojazd do Mszczonowskiej i dalej przez tory w pobliże Decathlonu.

Przez krajówkę przejechało się ścieżkami. Po drugiej stronie w Mierzejewskiego. Dalej cała Filipinki i Kurhan (bez Kukiełki). Południowa Opaczewska, skręt w Orzeszkowej, w prawo za pierwszym blokiem, Mątwicką w lewo, potem nawrót, przejazd Dunajecką i dalej do akademika. Dojechało się z trudem - bo kolana. Zdjęcia zrobone komórką, ale w niedługim czasie, nim udało się je skopiować, ta postanowiła się zbuntować i przeprowadzić losowe usuwanie zawartości albumu.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 60.00 km (20.00 km teren), czas: 05:00 h, avg:12.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

O wyprawach

Piątek, 9 października 2009 | dodano: 24.06.2016Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki
Wstawało się bez zbytniego pośpiechu. Lektorat koło południa więc i poleżeć było można. Jazda autobusem, by odsiedzieć swoje, choć przyznam, wydawało mi się, że będzie przyjemnie. Jadąc autobusem z powrotem do akademika przyszedł sms od KB. żeby kupić parę rzeczy. Niestety trzeba było jeszcze wrócić do akademika, więc odpisało się, że będę po około godzinie. W tym samym czasie do K.B. zjechały się pierwsze osoby: Ag., A. i P.K.

Odłączony został dysk, założyło się koło do roweru i ruszyło Grójecką. Za Warszawą skręt w Pruszkowską i przejazd przez Michałowice ul. Rumuńską do celu. Okazało się, że jestem jedyną spóźnioną osobą i obiad mnie minął. Niezwłocznie przystąpiliśmy więc do dzieła i włączyliśmy komputer. Nikomu nie spieszyło się jednak być pierwszym. Z powodów drobnych technicznych, nie wszystko poszło gładko.

Pierwszy, zdjęcia z wyprawy przez Pireneje, pokazał A.. Następna była Mar., która spędziła czas w Belgii, Francji i Włoszech. Mój dysk nie chciał się podłączyć, więc został przełożony na koniec. Zu. spieszyła się na koncert, P.K. również gdzieś wychodził, a Mar. zabrała się z nimi. W pozostałym, 4osobowym gronie obejrzeliśmy więc jeszcze kilka zdjęć K.B. z wprawy po Ukrainie, (gdzie spędziła kilka godzin w areszcie) i Tunezji, oraz Ag.i z kilku gór Polski.

Zostało mi się jeszcze trochę po spotkaniu, podjadając naleśniki, odjeżdżając późnym wieczorem. Jechało mi się świetnie w nocy, po śmiesznych wyboisto-błotnistych drogach, które przysparzały wrażeń. Trochę jazdy między torami a Jerozolimskimi. Dojazd do Łopuszańskiej, potem na Grójecką. W akademiku spotkanie z Do., minęło parę godzin przed kompem i potem spać, a następnego dnia...
Rower:Zielony Dane wycieczki: 25.00 km (2.00 km teren), czas: 03:00 h, avg:8.33 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Od CH Arkadia

Poniedziałek, 28 września 2009 | dodano: 24.06.2016Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Nad ranem ku Mostowi Gdańskiemu (do Dworca Gdańskiego północnym chodnikiem), Szymanowska, Zakroczymska, Kościelna, Piesza, Stara. Tu cofnięcie, bo droga biegła w dół. Przejechało się koło Teatru WARSawy, a potem przez Rynek i Plac Zamkowy prawie wprost na wydział. Powrót Miodową, Podwale, Freta i Starą. Z Boleści przez Rybaki koło fontanny, nad Wisłą od Mostu Gdańskiego i ścieżką wzdłuż DK7 do Prozy. Skręt w Kolumbijską i podjazd do MAKRO.

Jakiś czas temu skończyło mi się picie, a po drodze nie udało się natknąć na jakikolwiek sklep. Przypięło się rower pod "marketem", weszło do środka przez bramki (bo ktoś też wszedł) i w stanie wysuszenia przewędrowało się po hali pełnej towarów zapakowanych po sztuk kilka-naście. Zdziwiło mnie to trochę (pierwszy raz), ale przewędrowało się do działu z wyrobami mlecznymi, gdzie pojedynczo stały spore butelki z kakao. Po wzięciu jednej, poszło się do kasy, a tu niespodzianka. Gdy przyszła moja kolej, okazało się, że powinno się posiadać "kartę", bez której nie kupi się tam nic. Było zdziwienie przy kasie, jak się tu mi się udało dostać (bo karta owa ponoć potrzebna była, by otworzyć przejście) itp. Problem został rozwiązany dość szybko, wbijając ów produkt (wcześniej przy kasie upewniano się, czy faktycznie ten produkt jest sprzedawany na sztuki) na kartę akurat wychodzących klientów, którzy się zgodzili (było to też szczęście, bo było ich bardzo niewielu) na taki obrót sprawy.

Ledwo się wyszło, a natychmiast udało mi się nasycić płynną zawartością butelki. Cała ta sytuacja trwała zbyt długo, a moje pragnienie było niemal krańcowe (w kontekście dotychczasowych doświadczeń). Było bardzo gorąco. Mając już swój zapas, można było kontynuować normalną jazdę, wiec skręciło się w Heroldów, Improwizacji, Humanistów, Jamki i dalej przez las, aż do leśnego przedłużenia Dziwożony. Wjechało się na niego, a zjechało w przedłużenie ul. Stary Tor. Dalej Pancerz, fragment wzdłuż DK7, Dolna, Zachodnia do ściany lasu i nawrót, skręt w Sierakowską, Prostą, Równoległą i dalej techniczną wzdłuż DK7. W Dębinie kilka niewielkich zjazdów, przejazd na drugą stronę krajówki i kolejny wiaduktem nieco dalej na północ położonym. Zjazd pod Bramę Ostrołęcką w Modlinie. Wyjazd zakończony w aucie.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 48.00 km (4.00 km teren), czas: 03:30 h, avg:13.71 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do CH Arkadia

Niedziela, 27 września 2009 | dodano: 24.06.2016Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Z auto wyszło się na granicy Łomianek i Warszawy - ulica Dziwożony. Przejechało się przez Park Młociński ścieżką zachodnią, docierając do niej przez las, tak jakby przedłużeniem Kościuszki, ale nie łączącym się z nią. Za parkiem kurs ku Wiśle, docierając na zaplecze Pałacu Brühla, po czym wróciło się w pobliże McD. Dalej Farysa i ścieżkami wzdłuż DK7. Odbiło się do Czarneckiego, terenowo przez Plac Inwalidów, wiadukt przy Dworcu Gdańskim i południową ścieżką do Arkadii.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 14.00 km (3.00 km teren), czas: 01:00 h, avg:14.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Północno-zachodnie Mazowsze

Niedziela, 20 września 2009 | dodano: 24.09.2009Kategoria >300, .Samotnie, .Wyprawki w okolicy, .Nocne, ..Gminy Polska, 2009 Mazowsze NW

Od paru dni mnie nosiło, więc przyszła pora zebrać się w sobie i ruszyć, gdy tylko znalazło się czas. Przygotowało się kolacje, która zjedzona została wymieniając ostatnie słowa na gg. Było około godziny 20:30. Głęboka, praktycznie bezksiężycowa noc. Cel – odwiedzić Żuromin i Przasnysz – ostatnie dwa powiaty, których nie udało mi się jeszcze odwiedzić w tej części województwa.

Wpierw do Czerwińska wzdłuż Wisły. Raczej nie robiłoby się tego nocą, gdyby nie była mi znana jej jakości i przebieg. Udało mi się wpaść tylko w jedna dziurę i ominąć większość piachów. Z Czerwińska TIRowy odcinek do Wyszogrodu, a potem droga na Płock. Z DK 62 skręt do Bodzanowa przez Brody Wielkie, gdyż chciało mi się jechać do Żuromina krótszą trasą, ale nadal dla mnie nową, zamiast dotychczas używanej przez Ciućkowo. Za Krawieczynem skręt w prawo. Nieznajomość terenu w nocy sprawiła, że ostatecznie wylądowało się w Płocku, docierając tam przez Miszewko i Słupno. Wcześniej, w okresie "zagubienia", na jakiejś polnej drodze zachciało mi się chwile odpocząć. Nadszedł wtedy czas, by się rozłożyć obserwując gwiazdy. Gdy dojeżdżało się do miasta, niebo roziskrzyło się fajerwerkami, co mnie zupełnie zaskoczyło. Chwilę potem trzeba było się cofnąć, bo wjechało się w ślepą drogę (do silosów). Przez Płock tylko się przemknął, nie zjeżdżając z głównej trasy. Tuż przed wyjazdem okrzyki: „Dajesz, dajesz! UuUuU! Finisz, finisz!!”

Za Mańkowem, jadący z naprzeciwka samochód zaczął wyprzedzać inny w pobliżu mnie. Skutkiem tego, że jak zwykle udawało mi się trzymać blisko krawędzi jezdni, udało mi się ujrzeć tego kogoś w dobrym momencie, uderzył mnie tylko lusterkiem w ramię. Dla mnie szczęśliwie, bo nawet nie czuło się bólu, ale trzeba było się zatrzymać, by trochę ochłonąć. Parę minut potem wydało mi się, że widać coś na lewym pasie. Nawrót, bo nic nie jechało. Poświecenie lampką, a tam w jednej chwili ktoś się zerwał na (chyba) równe nogi i rzucił krótkie „Odpoczywam!”. Po tych krótkich słowach ruszył w kierunku Płocka, a ja w swoją stronę, choć wydawało mi się, że typek był co najmniej lekko narąbany.

W Sikorzu przerwa. Trzeba było otworzyć sakwę szukając czegoś, a moim oczom ukazał się straszny widok – jedna z zabranych butelek była niedokręcona i połowa jej zawartości się wylała. Fartem, znajdowała się na dole, a tuż nad nią leżała mała, nieprzemakalna sakiewka. Dzięki temu nie zamokła mi mapa. Chwilę po tej przerwie skręt na północ. Później, gdy chciało mi się zatrzymać gdzieś między wioskami okazało się, że nie było pobocza. Tylko rów. Gdy opuszczało się prawą nogę na ziemię, zaczęło mnie znosić w dół. Znów fartownie - udało się nie przewrócić. W połowie drogi do Sierpca, w Mochowie, jacyś raczej starsi ludzie z samochodu zaczepili mnie po chwili wahania, szukając remizy, ale nie było mi znane jej położenie

Gdy z nieba znikały już gwiazdy, a horyzont zabarwił się brudnoszarymi kolorami dyspersji światła, dojechało się do Sierpca. Małe miasteczko wydało mi się bardzo podobne do Płońska. Ujechało się stamtąd jeszcze kawałek, widząc unoszącą się nad wilgotnymi obszarami mgłę. Wkrótce wyjrzało słońce. Atmosfera tamtych chwil była niemalże magiczna. Nadal przenikał mnie chłód. Całą noc chroniła mnie wydziałówka, nieźle izolująca od zimna, lecz o poranku ten przenikał miejscami i przez nią.


05:02. Sierpc


05:27. Sierpc


05:59. Na SW od Rościszewa.


06:19. Na SW od Rościszewa.


06:23. Na SW od Rościszewa.

Gdy dojeżdżało się do Żuromina, słońce było już dość wysoko, jednak powietrze nadal chłodne. Mimo to zjechało się z drogi, by położyć się na parę minut w polu, wcinając czokokulki. Rozglądając się po okolicy, widać było, że już zbliża się jesień. Okolice te, tak jaki i wcześniejsze, były niezmiernie płaskie. Rzadko widać było teren, który wznosił się na więcej, niż parę metrów. Rzecz jasna, poza większymi dolinami rzek w pobliżu Wisły i mniejszymi w głębi lądu. Zdziwiło mnie więc, gdy zbliżając się do Mławy, natknęło się na krajobraz pagórkowaty i trzeba było się nieźle namęczyć. Dało się radę i wjechało do Mławy. Powitała mnie reklama kauflandu. Gdy się ją zobaczyło, to dało się odczuć, jak duży drąży mnie głód po dotychczas pokonanym dystansie. Szybkie zakupy i momentalnie opróżniony został jogurt przed sklepem. Przechodząca sprzątaczka tylko rzuciła krótkim tekstem, żeby potem do kosza wyrzucić. Czemu tak się zachowała? Kto ją tam wie. Miasto przejechane zostałom Sienkiewicza, Wyspiańskiego, a od rynku już główną.


08:20. Podczas porannej przerwy pod drzewem po E stronie DW 541, chyba we Franciszkowie


09:26. Zielona. Kościół pw. św. Marcina.


09:32. DW 563 na wschód od Zielonej. Widok na północ


09:32. DW 563 na wschód od Zielonej. Widok ku NE


09:36. DW 563 na wschód od Zielonej. Widok ku NE


10:32. DW 563 na wschód od Kuczborka Osady, na zachód od Lipowca Kościelnego. "W tym lesie dnia 8‣IX‣1944 r zginął w nierównej walce z okupantem hitlerowskim Por. Stanisław Maliszewski ps. "Karzeł" ur. 20 IV 1920 r. w Mławie radiotelegrafista komendy B. Ch. na podokręg "Wkra" Swemu żołnierzowi w dniu święta ludowego 5‣VI‣1960 r. chłopi pow. mławskiego"


10:39. DW 563 na zachód od Lipowca Kościelnego. Widok ku E


10:39. DW 563 na zachód od Lipowca Kościelnego. Widok ku E


10:46. DW563. Lipowiec Kościelny. Widok ku E


11:04. DW 563 na wschód od Turzy Małej. W tle las przed Mławą. Widok ku E


11:25. DW 563. Mława. Wjazd od Turzy Małej. Widok ku E


12:12. Mława. Stary Rynek. Po lewej kościół pw. Świętej Trójcy. Po prawej ratusz. Widok ku NE ze Spichrzowej


12:11. Mława. Stary Rynek. Ratusz. Widok ku N


12:13. Mława. Stary Rynek

Etap za Mławą zapamiętany słabo. Umysłowa obecność istniała tam tylko w połowie. Sprawiło to, że podczas jeszcze jednej przerwy, aby tylko poleżeć, ucięło mi się około półgodzinną, lekką drzemkę. Straciło się przez to czas, bo szacowało się, że do Przasnysza dotrę wcześniej niż na godzinę 16, która miał być nieprzekraczalną granicą czasową. Przyjechało się na 3 minuty przed tak postawionym limitem. Zaczęła się mordęga do Ciechanowa. Wiatr południowy. Silny, był najbardziej niekorzystny tego dnia, a słońce mocno przygrzewało. W pewnej chwili, na pustej drodze, wyprzedził mnie samochód. O włos, jakby zrobił to specjalnie. W Ciechanowie spędziło się tylko chwilę, w której to trzeba było szukać właściwej drogi. Chciało mi się pojechać przez wsie, zamiast tłuc się dalej główną. Z DK 60 skręt w wąską dróżkę naprzeciwko ulicy Kolbego. Na rozwidleniu w prawo. Tam wkurzył mnie mały pies, który tak bardzo ujadał, że już chciało mi się z nim walczyć. Dróżka dotarła do gospodarstw, więc na rozwidleniu nawrót, wyjeżdżając na Tysiąclecia, a potem w Niechodzką.


14:52. Grudusk. Kościół pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła przy południowym skrzyżowaniu dróg wojewódzkich. Widok ku SSE


15:27. Lokomotywa (typ Heeresfeldbahn) w Czernicach-Borowych


15:58. Przasmysz.

Dalsza droga na Młock, podczas której stopniowo zachodziło słońce, a w lampce gasła siła światła. Trzeba było znów przyodziać wydziałówkę i rękawiczki. Za Młockiem kolejne wsie i nocny mrok, a ja bez światła. Tylko tylna sobie mrugała. Z Woli Młockiej przez Malużyn na Smardzewo, jednak zanim mi się to udało, trzeba było dotrzeć do wsi Kępa. Jako że było ciemno i teren nieznany, skręciło się w drogę wcześniej. Doprowadziła mnie do jakiejś niby wioski (Konradowo). Tam mgła, ujadanie wielkiego psa i droga prawie polna. Trochę wyeksplorowało się teren, gnając ciekawością, po czym się zawróciło. Dalej jazda przez spory kawałek czasu lasem, nim nagle dosłyszało się dziwny dźwięk. Momentalne zatrzymanie się, bo wydawało mi się, że wpadnę na kogoś lub na coś. Jak mi się wydaję było to pies, ale nie było go widać, a odgłos przypominał nieco klekot starego wozu. W Cieciórkach wyjazd na DK 7, której fragmentem jechało się ostrożnie i szybko (bo brak światła).

No i przywitało się Płońsk. On się jednak nie chciał witać ze mną. Gdy wracając ze Szwecji, chciało mi się wjechać do Płońska drogą północną, okazało się, że zablokowali ją szlabanem i siłą rozpędu przejechało się dalej krajówką. Tym razem udało się zatrzymać przed nim i obejść blokadę z prawej, w korycie płaskiego kanałku. Tuż za nim wsiadło się ponownie na rower. Turlało się siłą bezwładności, bo droga opadała. Wtem czuć było, że wjeżdżam na przeszkodę. W jednej chwili przyszło mi na myśl, że pewnie jakaś wysepka i zaraz się przewalę do przodu. Ale nie... Podjechało się do góry i lekko się sturlało do tyłu, jakby cofało się na wstecznym. Po zdarzeniu trzeba było się podeprzeć stopami na... piachu. Okazało się, że nie dość, że mi drogę wjazdową zagrodzili, to wysypali sporą górkę piasku.


21:29. Góra piachu na wjeździe z DK 7 do Płońska od północy

Ominęło się drugą przeszkodę i po raz kolejny, prawie po miesiącu, podziwiało się Płońsk nocą. Przejazd Poprzeczną, Wojska Polskiego, Kościuszki, po czym kurs na Krysk, znaną mi od dawna trasą o małym natężeniu ruchu. Do domu dojechało się dokładnie o północy wg mojego zegara. Po drodze były nieistotne przygody w sumie z czterema psami:
- Pierwszy mały, który poszedł na tyle blisko, że udało mi się go lekko odsunąć.
- Drugi, coś w rodzaju kundla owczarka niemieckiego. Wyszedł do mnie, nawet nie wydając odgłosu i szedł chwilę, zbliżył się do koła i zawarczał. Przestał, a po chwili zrobił to ponownie. Przeszedł jeszcze kawałek i został w miejscu. Zdarzyło się to podczas bardzo wolnej jazdy po kocich łbach w Przybojewie.
- Niebawem pojawił się kolejny pies, który gonił mnie długo, był spory, a rower miał przyspieszenie na zjeździe.
- Ostatni pojawił się niedaleko domu, ale to była taka mała idiota.

Cały wyjazd obfitowała w niecodzienne zdarzenia, jak na moje poprzednie wyprawy. Od okolic Bodzanowa bolały mnie kolana. Przed Sierpcem, w rozpaczy zastanawiało mnie, czy nie wsiąść w szynobus, ale ból zelżał na tyle, że można było kontynuować podróż. Ponadto rower stał praktycznie nietknięty od czasu powrotu. Tylko w nim łańcuch się naoliwiło. Koło bez trzech szprych dało radę przejechać kolejny raz. Tym razem było mi niezmiernie ciężko nim kierować. Nieprzyjemny był wiatr. Na początku go nie było czuć, a potem tylko utrudniał jazdę. Gdy zgasła lampka, jechało mi się bardzo fajnie i ciekawie. Tylko gdy przejeżdżał samochód trzeba było zatrzymać się na poboczu, ale na szczęście nie było ich wtedy tak dużo.

Czas jazdy 21:32 h
Czas podróży 27:30 h
Prawie dwie pełne noce jazdy

Tym oto wyjazdem skończył się etap szalonych podróży i tymczasowo odłożony został rower na bok.

Zaliczone gminy

- Mochowo
- Sierpc (W+M)
- Lutocin
- Bieżuń
- Żuromin
- Kluczbork-Osada
- Lipowiec Kościelny
- Grudusk
- Czernice Borowe
- Przasnysz (W+M)
- Opinogóra Górna
Rower:Zielony Dane wycieczki: 328.92 km (15.00 km teren), czas: 21:32 h, avg:15.27 km/h, prędkość maks: 47.88 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Po okolicy

Czwartek, 17 września 2009 | dodano: 24.09.2009Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Po DW 565. Przy kapliczce skręt w lewo i przejazd przez Borek z powrotem do domu. Nadal ciężko.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 5.00 km (0.00 km teren), czas: 00:20 h, avg:15.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)