Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

2009 Skandynawia

Dystans całkowity:5754.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:369:13
Średnia prędkość:15.59 km/h
Liczba aktywności:40
Średnio na aktywność:143.87 km i 9h 13m
Więcej statystyk

W 40 dni dookoła Bałtyku XXX - Deszczowe Kuopio

Środa, 12 sierpnia 2009 | dodano: 27.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Namiot opuszczony nieco wcześniej niż poprzedniego dnia. Zlazło się ze skał, przekroczyło rów i znów można było jechać. Mniej więcej do 12 jechało się w porządku. Było słonecznie, nieco pochmurnie. Później rozpadał się deszcz. Była nadzieja, że może potrwa z godzinę czy dwie. Gdzie tam... Lało do wieczora, a nocą wszędzie mokro.


9:05. Nocleg pod skałami

Nieciekawą pogodę udało się dostrzec przed Siilinjärvi. Zmusiło mnie to do zjechania z głównej trasy i przemieszania się do niej równoległą, wyżej położoną, drogą lokalna. Nie skręciło się tam, gdzie trzeba i trzeba było nadrobić w sumie pięć dodatkowych kilometrów, jadąc do Syrjä. Podobnie było na początku Toivola, gdy niepotrzebnie skręciło się w ulicę Kehvontie (tu już na szczęście tylko dwa kilometry). Pierwszy deszcz złapał mnie gdzieś w tych okolicach. Do Kuopio wjechało się na mokro. Przez miasto na mokro mokry. Cały dzień tak mokro, że nie było ochoty jechać, a jednocześnie było trzeba, by utrzymać ciepło.

W mieście jazda ścieżkami rowerowymi, nawet czasem chodnikami, jeśli psychicznie zmiażdżył mnie deszcz. Na samym początku, jeszcze w pobliżu trasy 5, nastała przerwa w centrum handlowym. trzeba było uzupełnić zapasy. Rower wraz z całym bagażem w został w odpowiednim miejscu. Nie było linki czy innego zabezpieczenia poza kaskiem, który przynajmniej sprawiał wrażenie zapięcia. Trochę też trwało gramolenie przy rowerze, udając że takowe posiadam. Na wszelki wypadek. Zakupy zrobione szybko, martwiąc się, czy będę mieć po co wracać na dwór.


16:12. W Kuopio


19:38. Spławianie drewna

Jedzenia nakupiło się dużo, a przy okazji była to okazja, by się trochę ogrzać. Rower na zewnątrz stał nietknięty. Od razu, korzystając z zadaszenia, zjadło się posiłek, następnie niechętnie ruszając dalej. Kluczyło się ulicami: Päivärannantie, Kettulanlahdentie, za wiaduktem skręt w Jäniksenpolku i wyjazd na nieco znaczniejszą Pihlajaharjuntie. Po dłuższej jeździe, skręt w Kellolahdentie, znikając w ścieżce przez las, prowadzącej mnie od Karppasentie. Odtąd długi zjazd z ładnymi widokami i chwilową przerwą w deszczu. Skręt w kierunku Juhani Ahon katui, wydostając się na Pohjolankatu. Najkrótszą trasą dojechało się do Tulliportinkatu i przejechało plac na wskroś, mijając ratusz od zachodu. Wjechało się w Vuorikatu, która poprowadziła mnie na południe i wyprowadziła na główną trasę

W zasadzie nie na główną, lecz jedyną, rozsądną, alternatywna trasę, biegnącą podobnie jak trasa 5. Tyle tylko, że w dużej części wśród zabudowy i wijąca się o wiele bardziej. Z Kuopio wyjechało się około 17. Około 19 nastała przerwa na przystanku. Deszcz prawie ustąpił, ale to jeszcze nie było to. Udało mi się spostrzec, że rower stracił jedną ze szprych. Mimo wszystko, nie odczuwało się tego braku jakoś specjalnie.


22:51. Trasa 5 w Varkaus. Po lewej ja

Wilgoć w powietrzu i na podłożu nie nastrajała optymistycznie. Jechało się i jechało do późnych godzin nocnych. Około 23 przejazd przez Varkaus. Zabudowa została z boku. Główna trasa przecinała miasto na dwie części, a jej jakość przypominała drogę ekspresową. Kilkukrotnie się przyszło mi się zatrzymywać, choćby dla zrobienia zdjęć. Wtedy najbardziej było przez mnie odczuwalne, jak jestem daleko, jak bardzo muszę liczyć tylko na własne siły i jak to się jeździ naprawdę samotnie. Namiot rozstawiło się w lesie, po skręceniu w szutrową dróżkę. Jazda skończyła się przed północą. Nim się zasnęło, jeszcze zachciało mi się zjeść kolację. Mimo całego trudu, udało się dotrzeć do rejonu, który szacunkowo miał być moim noclegiem na koniec tego dnia wyprawy.

15:27 zakupy w Kuopio w K-CM przy Päivärannantie 27 za sumę 23,23 Euro
Rower:Zielony Dane wycieczki: 161.00 km (0.00 km teren), czas: 11:00 h, avg:14.64 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XIX - Kajaani

Wtorek, 11 sierpnia 2009 | dodano: 23.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Noc wyjątkowo chłodna. Całe ciało było schowane w śpiworze, łącznie z  twarzą. Przyczyniła się do tego wczorajsza burza, skutkiem czego namiot opuszczony został po dość długim czasie zwykłego odpoczywania. Do Kajaani wjechało się około 11. Zachwyciło mnie to, że znów mam okazję zobaczyć tylu ludzi. Miasteczko ładne, z interesującym kościołem, na zewnątrz zaopatrzonym w liczne, drewniane zdobienia. Widać było tam całkiem sporo lokalnych rowerzystów, w większości dziecięcych.


11:26. Kościół w Kajaani


11:31. Plac ratuszowy w Kajaani

Przez miasto przejechało się ulicami Pohjolankatu, skręcając przy kościele w Koivukoskenkatu. Dojazd do ulicy Kauppakatu, gdzie trochę odpoczęło się na placu przed ratuszem. Wkrótce potem wyjechało się na trasę główną w kierunku południowo-zachodnim. Dłuższa przerwa wypadła na miejscu postojowym z jakimś budynkiem w okolicy Mainua. Jakiś czas później, w rejonie Sukeva, przyszło mi odpocząć leżąc przy poboczu i chłonąc promienie słońca. Jakiś motocyklista się zawrócił i zatrzymał, pytając czy nie mam jakiegoś problemu. Po odrobinie rozciągania można było ruszyć w dalszą trasę.

Około 15 spotkało się Szwajcara, który zmierzał na północ (w planach jeszcze prawie roku w Skandynawii). Uprzednio jechał przez wschodnią Polskę i kilka innych krajów. Wcześniej odwiedził nawet Australię. Po przyjemnej rozmowie jechało się lepiej. W kilkanaście minut później udało się napotkać kobietę podlewającą trawnik. Uzupełniła wodę na dalszą trasę. Przed 18 przejechało się przez Iisalmi. Prowadziło mnie przy głównej trasie lub na ścieżkach rowerowych. W nocy ominęło się Lapinlahti i wkrótce, w Mäntylahti, można było rozłożyć się z namiotem na skałach powyżej drogi. Nieco skrywając go w krzewinkach, obniżyło się dla pewności jego wysokość, bo namiot i tak było można w miarę łatwo dostrzec z drogi.


18:54. Mapa IIsalmi


21:46. Powrót do przyszłości?
Rower:Zielony Dane wycieczki: 151.00 km (0.00 km teren), czas: 11:00 h, avg:13.73 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XXVIII - Przez Suomussalmi

Poniedziałek, 10 sierpnia 2009 | dodano: 20.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Pobudka przed 8 rano. Niebo zasnute chmurami. Ostatnie mleko jakie mi zostało na śniadanie, zmieniło się w coś seropodobnego. Mieszanka owa wraz z musli nie napełniły mi żołądka. Nie dało rady przełknąć tamtej brei. Większość została wylana. Udało się tylko ostrożnie wybrać element kakaowe i rodzynkowe. Było chłodno, zszywane spodenki wyglądały niepewnie, wiec lepiej było założyć długie spodnie, które stanowiły moją dolną odzież przez kilka kolejnych dni. Czas nie był przeze mnie jakoś specjalnie pilnowany. Po zobaczeniu daty w aparacie okazało się, że nastał poniedziałek. Wyjaśniło mi to problem z wyludnionym miastem i zamkniętym bankiem. Godzinę po spakowaniu się mijało się "Silent People". Była to wystawa strachów na wróble, rozstawionych na jakimś polu. Wszystkie w ubraniach. Przy jeziorach Pirttijärvi i Kovajärvi zjazd na miejsce postojowe blisko jeziora. Tam pętelka i dalej. W tych rejonach trwały próby dostania wody. W końcu pojawiła się pierwsza ludzka dusza, ale niestety słabo gadając po angielsku. W pamięci udało mi się odgrzebać szwedzkie słowo oznaczające wodę i już skojarzył. Udało się otrzymać przepysznie zimny zapas wody.


8:21. Prawie-posiłek. W tle fragment ogólnej mapy Finlandii


9:32. Silent People

O 11:30 w Suomussalmi nad jeziorem Kiantajärvi. Zjechało się z głównej trasy ulicą Jalonkatu. Wraz z ulica Kauppakatu wykreśliło się z grubsza czworobok w centrum miejscowości. Dojazd do informacji turystycznej, gdzie udało mi się dowiedzieć o położeniu najbliższego banku. Rower został przed budynkiem. W dość niepewnej angielszczyźnie udało mi się załatwić to, co było trzeba i siedząc na fotelu trzeba było oczekiwać na wymianę 1050 koron w około 100 euro (ze sporą prowizją). Zrobiło się krótkie zakupy i w drogę. W czasie kolejnego, już dużo bardziej pozytywnego etapu, na kulminacjach wzniesień widać było odległość do kolejnych z nich, a także od tych już za mną. Tempo było dobre, a czasu do zachodu dość dużo. Około 15 przejechało się przez Hyrynsalmi. Była nawet we mnie nadzieja, że tego dnia przejadę nawet przez Kajaani. W rzeczywistości trzeba było rozbić namiot dużo wcześniej. Chmury nad miastem i nieodległe grzmoty, zmieniły moje postanowienia. Wnet wsiąkło się w las, znalazło odpowiednie miejsce i rozłożyło namiot przed 19. Trochę zachciało mi się poczytać. Około pół godziny później zaczęło padać. Była to dłuższa i jedyna potężna burza, jaka mnie spotkała w czasie wyprawy.


15:11. Hyrynsalmi. Śmigłowiec na stacji paliw - zapewne ozdobny.


15:00. Hyrynsalmi. Dalsza trasa
Rower:Zielony Dane wycieczki: 120.00 km (0.00 km teren), czas: 09:00 h, avg:13.33 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XXVII - Kuusamo

Niedziela, 9 sierpnia 2009 | dodano: 20.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Pobudka jak poprzednio. Po półtorej godziny ukazało się Kuusamo, uprzednio wjechawszy na trasę Via Karelia tudzież E63. Zachciało mi się ruszyć do centrum, licząc na znalezienie jakiegoś banku czy kantoru. Były tylko szwedzkie korony, a wypadało uzupełnić zapasy. Na poprzednich wyjeździło się w sumie ponad 400 km. W tym celu, wykręciło się po centrum kształt "8". Były to ulice wpierw północne Kitkantie, Joukamontie, Vienantie, później południowe Torangintie, Kitronintie (na wysokości skrzyżowania z Kirkontie nawrót do centrum). Do wyjazdu poniosło mnie ulicą Ouluntie. Zastanawiało mnie, czy szukać tamtejszych skoczni, ale była zbyt duża potrzeba znalezienia otwartego banku, którego tam znaleźć nie dało rady. Była niedziela, a całe miasto praktycznie wyludnione. Czego się można było spodziewać? Pustka na ulicach i wszystkich obiekty zamknięte były wręcz niepokojące. Spędziło się tam jeszcze 10 minut przerwy w cieniu na odpoczynek.


11:12. Mapa Kuusamo

W czasie poszukiwań, zapytani, pojedynczo spotkani mieszkańcy, nie umieli mi wskazać położenia punktu wymiany pieniędzy. Ostatni z zapytanych stał 100 m od banku i też nie wiedział! Dopiero, gdy ów dystans się przebyło, można było się radować, lecz trwało to tylko przez moment. Weszło się do środka. Drzwi do banku znajdowały się naprzeciw prowadzących do apteki. Po zapytaniu urzędującej wśród lekarstw osoby o interesujący mnie obiekt, grzecznie poinformowano mnie, że bank nieczynny i prawdopodobnie będzie otwarty jutro. Miasto zostało opuszczone w poczuciu załamania.


11:47. Trasa powrotna

Z żalem obserwowało się kurczące się zapasy, które wystarczyły mi do kolejnego dnia. Pokonywanie trasy z tak niskim morale było ciężkie i dłużyło się okropnie. Żar lejący się z nieba. Wszechobecne lasy. Mnóstwo podjazdów. Wielce mnie to wszystko wyczerpywało. O 15:30 przerwa nad jeziorem Polojärvi. Spędziło się tam kilka minut, siedząc na zadaszonej ławce przy stole. Po prostu odpoczywanie. Po przerwie nic się nie zmieniło. Żar, podjazdy, lasy i brak kasy. Na noc przyszło mi zatrzymać się 40 km przed miasteczkiem Suomussalmi.


Ok. 15:30. Przerwa nad Polojärvi
Rower:Zielony Dane wycieczki: 133.00 km (0.00 km teren), czas: 09:00 h, avg:14.78 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XXVI - Przez Posio i nad Yli-Kitka

Sobota, 8 sierpnia 2009 | dodano: 19.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Świetna pogoda. Spodenki się trzymały. Jeszcze. Dzień zapamiętany głównie jako ciągłe podjazdy i przemieszczenie się dalej i dalej na wschód. Kilkanaście kilometrów po obudzeniu się (ta sama pora, co ostatnie 2 dni), przejazd koroną zapory w Vanttauskoski. Skojarzenie z zaporą w Dębe. Przez ponad godzinę jazdy jechało się wzdłuż powstałego jeziora, czy raczej szerszej i głębszej rzeki. Przez kolejne kilometry nachodziły mnie myśli związane z serią "Pan Samochodzik". Głównie o jednej ekranizacji, gdzie przedstawiono scenę pościgu w górach. Pogoda i teren samoistnie nasuwały pewne z tym skojarzenia. Była 13, gdy nastała krótka przerwa w pobliżu jeziora Auttijärvi. Tam ciekawostka - ktoś "uwolnił" książkę Happy Days. Szczelnie zafoliowana, z umieszczonym kodem w systemie bookcrosing, oczekiwała na chętnego do przeczytania. Na mnie nie. Wolę książki gromadzić, a fińskiego i tak nie znam. Po 14 ukazał się opuszczony domek. Zachciało mi się sprawdzić jak wygląda od wewnątrz, ale w oczy nie rzuciło mi się nic specjalnego. Sprawiał wrażenie stodoły. Od 50 kilometra nie trwoniło się sił na podjazdach. Teren się ustabilizował na poziomie z grubsza równinnym. Kolejne podjazdy tego dnia, nie większe i częstsze niż na Mazowszu. Po 17 dłuższa, półgodzinna przerwa na przystanku w Hietaniemi. Było to około 10 kilometrów na wschód od Posio, przez które przejechało się bardzo szybko. Gdyby było euro, z pewnością uzupełniłoby tam zakupy. Zostało mi wykańczanie zapasów na przystanku z widokiem na jezioro Yli-Kitka, jedno z największych w Finlandii. Od jeziora ujechało się jeszcze około 25 kilometrów. Na powitanie stromy podjazd, raczej pieszo pokonany. Do noclegu jechało mi się lekko. Połowa tego odcinka odbywała się w bliskiej odległości od jeziora i miejscami było widać co ciekawsze widoki. Kilkanaście minut przed końcem tego dnia udało mi się zdobyć jeszcze trochę wody, choć z pewnym trudem. Jedynymi osobami, które było widać i się nią podzieliły, była nieco starsza już rodzinka na działce, która też miała swoje ograniczone (na swój sposób) zasoby wody.


13:02. Bookcrossing


14:14. Ruiny domu


17:36. Jezioro Yli-Kitka


17:38. Najbardziej strome nie mają swoich znaków
Rower:Zielony Dane wycieczki: 135.00 km (0.00 km teren), czas: 09:00 h, avg:15.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XXV - Przez Rovaniemi

Piątek, 7 sierpnia 2009 | dodano: 19.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Tak jak dnia poprzedniego, start nastąpił około 9:30. Po spakowaniu przyszła pora na kilkunastominutowy spacer do kulminacji 50 metrów wyżej. Z tego odcinka roztaczał się widok na dolinę Torneälven, którą właśnie była przez mnie opuszczana. Kolejne kilometry mijały szybko. Wpierw zjazd o 100m, później seria kilkunastometrowych pagórków. O 12 przerwa na placu tuż za mostem, między jeziorami Iso-Vietonen, z łącznikowym Jolmalompolo, oraz Raanujärvi, na które roztaczał się przyjemny widok w czasie przerwy. Zjedzone zostało obfite, jogurtowo-płatkowe śniadanie i nastała pora na wylegiwanie się, rozciągając na ziemi. Minęła mi tam blisko godzina, zbierając siły na kolejny etap podróży. Słoneczna pogoda sprzyjała.


9:25. Trasa 83. Rzut oka na dolinę Torneälven i wzgórza po jej szwedzkiej stronie. 66°47'53.40"N 24° 3'25.00"E. Widok ku W


9:45. Trasa 83. Rzut oka na dolinę Torneälven i wzgórza po jej szwedzkiej stronie. 66°48'22.10"N 24° 5'25.80"E (GE). Widok ku SWW


10:26. Trasa 83. Renifer wypoczywający przy drodze


11:31. Trasa 83. Kierunek - wschód. 66°42'10.10"N 24°31'25.70"E (GE). Widok ku SEE


11:41. Trasa 83 w pobliżu jeziora Yliloukko. Strażnik poczty. 66°42'24.60"N 24°34'59.30"E. Widok ku E


12:43. Trasa 83. Przerwa nad Raanujärvi. Widok ku NE


14:59. Trasa 83. Ok. 4km przed Sonka. 66°37'41.40"N 25° 9'9.50"E. Widok ku E

O 15:30, w okolicy Sinettä, przerwa na placu zabaw. Znajdowały się tam huśtawki, więc przyszło mi na myśl, że sobie skorzystam. I tak nastała krótka przerwę, nieco w stylu podstawówki. O 16 dojazd do Rovaniemi, trasą 79. Wjazd na ścieżkę rowerową, mijając Arktikum - muzeum poświęcone regionom okołobiegunowych. Przejazd węzłem drogowym. By choć trochę poznać centrum miasta, zjechało się w ulice Rovakalu, skręt w Koskikatu. Ulicą Pohjanpuistikko powrót na główną trasę. Przejazd mostem nad rzeką Kemijoki i skręt na północ, w ulicę Jäämerentie. Ponowny przejazd przez rzekę i dojazd na trasę 81, którą opuszczało się miasto.


17:16. Rovaniemi. Po NE stronie skrzyżowania Koskikatu Rovakatu. Fiszbin wieloryba


17:21. Trasa 81. Most kolejowy na rzeką Kemijoki. Widok ku S

Ogólnie pozytywne wrażenie. W centrum kręciło się bardzo dużo ludzi. Od dawna nie przyszło mi widzieć ich tylu na raz. Przejazd, przez tereny zabudowane w sposób ciągły, był najdłuższy od czasu opuszczenia okolic Sztokholmu. Nawet jadąc przez Kirunę (licząc tylko w jedną stronę), przejazd wzdłuż zabudowań trwał dwa razy mniej kilometrów. Przez kolejne godziny trasa wiodła doliną rzeki Kemijoki. Jedna tylko przerwa na posiłek wypadła w okolicy Oikarainen. Nocleg wypadł około 21. Od centrum miasta ujechało się jeszcze 40 kilometrów, z czego połowa to głównie las. W namiocie trzeba było prowizorycznie naprawiać spodenki. Nie wytrwała wiele czasu, ale nie było to wielkim problemem na tym etapie podróży.


18:27. Trasa 81. Połów przed wieczorem


19:18. Trasa 81. Droga jeszcze długa
Rower:Zielony Dane wycieczki: 140.00 km (0.00 km teren), czas: 09:00 h, avg:15.56 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XXIV - Wzdłuż Torneälven

Czwartek, 6 sierpnia 2009 | dodano: 11.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, >200, LSTR, Samotnie, Pół nocne

Zwinąć udało się po 9. Dojście do drogi i kurs na wschód. Jechało się z kilka minut, lecz wnet nastała przerwa na parkingu po północnej stronie drogi. Ponad pół godziny minęło mi na śniadanie i przygotowania do dalszej jazdy. Potem jechało się głównie w dół. O 11 przejazd przez Vittangi. Widoczna była tam informacja, iż zaraz po Kirunie, jest to najludniejsza miejscowość tej gminy. Liczyła sobie mniej niż tysiąc mieszkańców. Dotarłszy do głównego skrzyżowania, nastąpił skręt w prawo, w trasę 395, do oddalonej o 110 km miejscowości Pajala. Alternatywą była trasa do oddalonego również o 100 km Keresuando i dalsza jazda na północ. Od tej pory podróż wiodła wzdłuż doliny Torneälven. Przez 30 kilometrów przeważnie pod górkę maksymalnie 100 m wyżej. Po dwóch godzinach od śniadania wyczerpały się pierwsze siły. Skręt w lewo na swego rodzaju plac czy też łąkę. Teren był częściowo odgrodzony drzewami od szosy. Moją uwagę przykuły dwa metalowe urządzenia. Mocno pordzewiałe leżały jedno na drugim. Zachciało mi się je obejrzeć i odpocząć dosłownie z pięć minut. Zjadło się też trochę resztek chleba i zdjęło koszulkę. Upał doskwierał mi bardzo, no i rzadko widać było jakieś auta. Minęło mi tak kilka godzin, a w międzyczasie spadły mi okulary. Na szczęście bez obrażeń.


10:30. E45 ok. 15km ku E od noclegu. Miejsce postojowe nad jeziorem Äijäjärvi. 67°40'8.00"N 21°24'28.00"E (GE). Widok ku E


12:28. Przerwa na uboczu trasy 395

Cisnęło się intensywnie. O 13:30 przejazd przez Masugnsbyn, gdzie zjechało się z trasy pod tablicę informacyjną. Dosłownie na chwilę. Około 2 kilometry dalej, po prawej stronie znajdował się parking, ławeczki tablice informacyjne... Przerwa... Nim jednak przyszło mi spocząć, dość dokładnie obejrzany został przez mnie ten teren, spacerując długą, drewnianą ścieżką z poręczami, pozwalającą lepiej obejrzeć kanionu, jaki znajdował się poniżej. Niezbyt szeroki, raczej długi i głęboki z urwistymi ścianami po drugiej stronie. Wraz z płynącą przez niego rzeką, stanowił ciekawe urozmaicenie tego dnia.Odpoczynek zakończył się po 14. W międzyczasie trochę posilania, przeczekując krótki, ledwo kropiący deszcz. Tuż po starcie, przy granicy gmin, mijało się wrak spalonego auta. Ot taka ciekawostka. Droga zaczęła opadać na dobre, dzięki czemu można było z łatwością przebywać kolejne kilometry wśród drzew. Było to niesamowicie pomocne w tak monotonnym, choć ciekawym, krajobrazie.



13:44. Masugnsbyns naturreservat. Znajduje się na uboczu trasy 395, na SE od wsi Masugnsbyns


14:11. Wrak na poboczu trasy 395 między Masugnsbyns a Junosuando

O 15:30 przejazd przez Junosuando. Kilka kilometrów dalej ukazały się ruiny kuźni, położone nad rzeką. Zostało z nich już bardzo niewiele. Było to prawie nad samą wodą i blisko głównej trasy. Przerwa ta była krótka. Pół godziny później przejazd przez miejscowość Lovikka. Symbolem wystawionym w formie pomnika była rękawiczka. Stylowa i nieco etnograficzna.


15:53. Torneälven w pobliżu trasy 395 na SE od Junosuando


16:31. Trasa 395. Lovikka

Po 18:30 wreszcie dojechało się do Pajala (uprzednio zjeżdżając z trasy 395 na 99). Cieszyło mnie to, bo udało się przejechać oszacowany na ten dzień dystans do przebycia. Nie pozostało nic, tylko szukać miejsca na nocleg. Do miasteczka skręciło się z głównej trasy w ulicę Kirunavägen. Dojazd do centrum, gdzie można było zaopatrzyć się w lokalnym sklepie. Zakupy były duże. Większe nawet niż te z Yokkmokk. Wydało się wtedy jak najwięcej szwedzkiej waluty, aby jak najpóźniej musieć skorzystać z euro w Finlandii. Sporo czasu zajęło mi ułożenie wszystkiego w odpowiedni sposób. Trochę się jeszcze podjadło, a cała przerwa trwała pół godziny. Przejechało się kawałek na południe, docierając na teren dworca autobusowego. Tam ciekawostka - kamera internetowa i informacja, iż można przesłać link komuś znajomemu, by ów nas zobaczył. Jaka szkoda, że telefon był padnięty...


19:00. Zakupy w Pajala

Wyjazd na główną trasę i kontynuacja podróży. Trzeba było pokonać rzekę mostem prowadzącym do Finlandii, lecz do nich wciąż był spory kawałek. Można było udać się 20 kilometrów na północ, albo jechać wzdłuż rzeki. W ten sposób trasa przybrała kierunek wybitnie bardzo południowy. Przyszła też pora, by rozejrzeć się za noclegiem, ale wciąż widoczne słońce i jasny wieczór nie pozwalały mi jeszcze zasnąć. Dodawszy do tego wysokie, zjazdowe tempo, wcale nie było na to większej ochoty. Dodatkowym argumentem była deszczowa chmura przybywająca z Finlandii. 10-15 km za miasteczkiem zmoczyła mnie. Nie chciało mi się kłaść spać tuż po przemoczeniu, ani rozbijać namiotu na mokrym terenie. Padła decyzja by wyschnąć w czasie jazdy i poczekać, aż ziemia wchłonie część wody lub dotrzeć do suchego obszaru. Po 22 wjazd do Pello. Była 22:30, gdy przekraczało się granicę na "Moście Pokoju im. Sri Chimnoy". Patrząc na rzekę w kierunku północnym, wciąż widać było "ostatnie" czerwienie zmierzchu. Tak oto przyszło znaleźć mi się w kolejnym państwie. Miasteczko właściwie zostało przez mnie przespacerowane, by uaktywnić inne partie mięśni i nieco rozluźnić te "bardziej rowerowe". Skręt koło kościoła w trasę 83 w Finlandii. Tu niestety czekało mnie spore podejście. Od skrzyżowania przeszło się jeszcze z 3 kilometry. Namiot rozkładany był w stanie dużego zmęczenia i senności. Na niebie jasno świecił księżyc w pełni.


21:00. Trasa 99


21:40. Trasa 99 nocą


22:29. Torneälven w Pello. Granica między Szwecją a Finlandią.


22:31. Torneälven w Pello. Granica między Szwecją a Finlandią. Widok ku N
Rower:Zielony Dane wycieczki: 200.00 km (0.00 km teren), czas: 11:00 h, avg:18.18 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XXIII - Kiruna

Środa, 5 sierpnia 2009 | dodano: 09.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Nim przyszło opuścić bazę i ruszyć na asfalt, przez kilka minut trwały moje wątpliwości co z nią zrobić. Ostatecznie miejsce noclegowe wydawało się wystarczająco odludne i namiot wraz z bagażem zostały w tym miejscu na jeszcze jedną noc. Aby choć trochę zmniejszyć ryzyko ewentualnej kradzieży, obniżona została jego wysokość, przy okazji nieznacznie go maskując. Najważniejsze rzeczy zostały zapakowane w jedna sakwę, z którą ruszyło się po 10. Po raz pierwszy od długiego czasu jechało mi się prawie na pusto. Niby lżej, łatwiej, mniej zużytych sił, ale mimo wszystko ciało już zdążył na poważnie wpaść w rytm dużego obciążenia. Mijało się po drodze kilka niewielkich miejscowości, na które nie chciało mi się zbytnio zwracać uwagi. Liczyło się tylko, by dotrzeć do Kiruny.


11:51. E10. Droga do Kiruny.


12:06. E10. Wełnianka rosnąca przy drodze

O 11:50 ukazały się pierwsze oznaki odległej jeszcze zabudowy miejskiej. Pół godziny później udało się dotrzeć do tablicy z nazwą. "KIRUNA". O 12:46 przejazd koło ratusza i chwila zastanawiania się, dokąd teraz. Skręt w Vänortstorget w centrum. Jadąc prosto wjechało się na teren szkolny. Z tamtejszego parkingu ścieżką przez las, prowadzącą prawie na północ. Wyjazd w pobliżu stadionu sportowego. Jadąc przy nim ku południu, można było się wydostać bramą na ulicę Idrottsvägen. Chwilę później udało się dobrnąć na Hjalmar Lundbohmsvägen.


12:47. Kopalnia żelaza w Kirunie


12:46. Kirun. Skrzyżowanie Hjalmar Lundbohmsvägen i Gruvvägen. Ratusz, który przestał istnieć w tym miejscu. Widok ku NW 


12:46. Kiruna. Skrzyżowanie Hjalmar Lundbohmsvägen i Gruvvägen. Replika rakiety MAXUS. Widok ku N


12:49. Kiruna. Hjalmar Lundbohmsvägen przy Biblioteksgatan. Pomnik dawnych górników. Widok ku NNE


13:10. Kiruna. Luossavaara (724 m n.p.m). Dawna kopalnia żelaza

Kurs ku północy. Minęło się budynki opuszczonej kopalni po ich N stronie i podjechało na 610 metr n.p.m. (ratusz było położony prawie 100 m, a opuszczone budynki 40 m - niżej) zbocza Luossavaara (724 m n.p.m). Rower został niżej, by pieszo przejść 1,5 km pętlę po zboczu, zmierzając w kierunku wyciągu narciarskiego przy szczycie (710 - 720 m n.p.m.). Tam minęła mi dłuższa przerwa poświęcona zdjęciom oraz obserwacji okolicy, starając się na zawsze wypalić te widoki w pamięci.


13:52. Kiruna. Widok ze wzgórza Luossavaara w kierunku S


13:52. Kiruna. Widok ze wzgórza Luossavaara w kierunku SW


13:53. Kiruna. Widok ze wzgórza Luossavaara w kierunku SWW


13:52. Kiruna. Widok ze wzgórza Luossavaara w kierunku N


13:54. Kiruna ze wzgórza Luossavaara

Mimo wszystko trwał niepokój o pozostawiony niżej rower, wiec trzeba było dokończyć owe 1,5 km pieszego marszu, a następnie szybki zjazd do miasta. Opuszczone budynki minęło się tym razem od południa, skręt w szutrówkę, by wnet wpaść między bloki osiedla przy Porfyrvägen. Jazdę na południe kontynuowało się ulicą skręcając dopiero w Adolf Hedinsvägen. Odbicie w Mangigatan, po chwili wracając do centrum. Kupiło się kilka lekkich pamiątek, a potem na pizzę. Raz, że dawno ciepłego posiłku nie było w menu, a dwa - była to okazja, by naładować telefon wystarczająco, by dać znać o swoim położeniu i zamiarze powrotu.


14:04. Kiruna. Opuszczone budynki kopalni Luossavaara


15:05. Kościół w Kirunie


15:05. Dzwonnica przy kościele w Kirunie


15:08. Wnętrze kościoła w Kirunie (zdjęcie sklejone z kilku)

Po posiłku jeszcze drobne zakupy żywności przy Föreningsgatan. Przejazd przez Hannugatan i podjazd na wzgórze z kościołem. Była okazja, by zajrzeć od środka i okrążyć cały budynek, a po zjechaniu, objechać wschodnią stronę tego wzgórza. Dojazd do trasy 873. Przez ~1 km jazda po ścieżce rowerowej po stronie północnej, a resztę zgodna z kierunkiem jazdy. Przy wyjeździe nie bez kombinowania. Tak samo było z drogą powrotną. W Kirunie minęły mi 3 godziny, przy czym dwie samej jazdy. W drodze powrotnej jechało się nieco wolniej - o około pół godziny dłużej. Z radością wróciło mi się do namiotu, tym większą, że niczego nie brakowało. Szybko udało się przywrócić mu sprawność noclegową, równie prędko nurkując do środka. Było gorąco i cicho. Najgłośniejszym dźwiękiem był rój komarów pragnących wedrzeć się do środka.


18:02. Obóz na dwie noce w okolicy Svappavaara


18:15. Przykrzy sąsiedzi

Kilka minut minęło mi na rozprawianiu się najeźdźcami, a że była dopiero godzina 18, warto było pogrążyć się w lekturze zabranej ze sobą książki. Był to drugi taki moment, przy czym naszła mnie myśl, że jednak na kolejne wyjazdy nie ma to najmniejszego sensu. Oprócz tego przejrzany został transportowany przeze mnie zasób różnych ulotek i map, które zbierało się, gdy jakaś miejscowość była chętna się nimi podzielić. Przeleżało mi się tak mniej więcej do 21. Kilka razy dochodziło do prób zaśnięcia, ale nie udawało mi się to z powodu wysokiej temperatury i wciąż jasnego dnia. Podróż w kierunku północnym dobiegła końca i odtąd już tylko ubywało mi kilometrów, dzielących mnie od domu. Nie było więcej czasu, ani wystarczającej ilości pieniędzy, by pchać się dalej na północ. Co istotne - udało mi się ujrzeć Kirunę przed planowanym kiedyś w przyszłości przeniesieniem lub ewentualnym zniszczeniem na skutek prac górniczych.

14:58 zakupy w ICA w Kirunie (jogurty owocowe: jagodowy i egzotyczny za sumę 29,80 Kr)
Rower:Zielony Dane wycieczki: 111.00 km (0.00 km teren), czas: 06:30 h, avg:17.08 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XXII - Przez Gallivare

Wtorek, 4 sierpnia 2009 | dodano: 24.09.2009Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Start w pół do 11. W kilkanaście minut udało się dotrzeć do pierwszych zabudowań Porjus, zatrzymując się się na przystanku, by zjeść śniadanie w wygodnym miejscu. Po przerwie przejazd w miejsce z widokiem na jezioro Stora Lulevatten oraz odległych o około 100 km Parków Narodowych: z lewej strony jeziora Stora Sjöfallet i z prawej Sarek. Tu trwała przerwa przez ponad kwadrans, podziwiając widoki i zastanawiając się nad dalszą trasą.


11:26. E45. Polski akcent. 66°57'23.00"N 19°48'27.90"E (GE). Widok ku NE


11:42. E45. Porjus. Jezioro Stora Lulevatten. Po lewej wał hydroelektrowni Porjus. 66°57'25.70"N 19°48'34.10"E (GE). Widok ku N

Prawie pół godziny później, nastało spotkanie z kolejnym sakwiarzem. Tym razem z Niemiec, ale w podobnym wieku do poprzednika. Ów jechał na południe, a wracał z rejonu Nordcappu. Porozmawialiśmy przez kwadrans, pochwalił się ranami na nogach spowodowanych owadami w tundrze. Dużo trudniej było go zrozumieć niż Szweda. O 12 kolejne przypadkowe spotkanie. Dość leciwym autem typu dostawczego, jechała grupa kilku Polaków. Zatrzymali się gdzieś tak na minutę. Byli to poszukiwacze juktronu, podobnie jak koleś dnia poprzedniego. Pytali czy wiem coś o tej malinie, więc dostali ode mnie plotkę zasłyszaną dnia poprzedniego, że na bardziej północnych terenach najprawdopodobniej jeszcze jej nie ma. Ponarzekali, ze faktycznie mało owocu, a komarów za to dużo.
Zawrócili.


12:30. E45. Wędrujący renifer


12:31. E45. Laponia


13:15. E45. Na horyzoncie góry w Sarek Nationalpark


13:40. E45. Juktron czyli malina moroszka

Nim udało się dotrzeć do Gällivare, uprzedni trzeba było od północy okrążyć górę Dundret (821 m n.p.m.). Przez miasto przejechało się o 14:20, pilnując się trasy E45. Wiodło mnie z ~350 m n.p.m. do ~500 m n.p.m. po 20 km. Najniższy punkt ~300 m n.p.m. osiągnięty został kilka kilometrów za miastem. Podjazd, już intensywniejszy, rozpoczął się, gdy wyjechało się na łączony etap E10 i E45. Tam prawie pół godziny przerwy.


14:17. E45. W centrum Dundret (821 m n.p.m.), wraz z rezerwatem tej samej nazwy. Za wzniesieniem znajduje się Gällivare. 67° 5'6.30"N 20°22'24.50"E (GE). Widok ku NEE


15:00. E45. Typowy sposób otrzymywania poczty. Skrzynki pocztowe domów po S stronie jeziora Vassaraträsket. 67° 7'56.30"N 20°35'52.81"E (GE). Widok ku NNW


15:22. Gällivare. Skrzyżowanie E45Malmbergsleden. W tle kopalnia Vitåforsgruvan. 67° 8'50.00"N 20°39'50.00"E (GE). Widok ku N,

Ponownie poniosło mnie ponad 500 metr wysokości, po przejechaniu 80 kilometra tego dnia. Było bardzo gorąco. Krótko mówiąc - cisnęło się przed siebie, walcząc z wzrastającą wysokością. Odliczana była już jedynie odległość do Kiruny, wypisana na znakach pojawiających się co kilkanaście kilometrów. Na jednym z mniejszych podjazdów zatrzymało się auto. Para która z niego wysiadła wyciągnęła butelkę i kubek, oferując mi możliwość napicia się. Kręcąc tylko przecząco głową przyszło mi ich ominąć. Był zapas wody i nie chciało mi się zatrzymywać w środku podjazdu.



17:42. E45. 67°16'38.60"N 21° 3'6.90"E. Cztery godziny przed noclegiem

Po 18 krótko nastał odpoczynek w Skaulo, ale prawdziwa przerwę nastała dopiero nad jeziorem Lappesuanto. Pół godziny przedwieczornego ogarniania się. Uzupełniło się wodę do pełna i po odświeżeniu ujechało jeszcze około 15 kilometrów. Dojazd do skrzyżowania przed Svappavaara, gdzie trasa E10 prowadziła do Kiruny, a E45 na wschód. Skręt w tę drugą, przejazd jeszcze z pół kilometra, by wtedy to wsiąknąć dość głęboko w las, po wschodniej stronie niewielkiego jeziora Sahajärvi.


20:41. E45 między SkauloSvappavaara


21:15. E45 między Skaulo a Svappavaara
Rower:Zielony Dane wycieczki: 135.00 km (0.00 km teren), czas: 08:30 h, avg:15.88 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XXI - Przekraczając koło podbiegunowe północne

Poniedziałek, 3 sierpnia 2009 | dodano: 08.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Nocleg wypadł najwygodniejszy na wyprawie. Namiot rozstawiony na ziemi pełnej mchów i porostów, nieco ponad poziomem drogi, kryjąc się za niewielkimi głazami i rzadkimi drzewami. Wyjazd jeszcze przed 11. Dosłownie chwilę (ok. 2,5km) potem nastąpił przejazd nad szeroką i płytką rzeką Piteälven. Tak na dnie, jak i wzdłuż brzegów, leżało mnóstwo głazów. Co interesujące, mosty były niezwykle niskie jak na taką szerokość rzeki.


10:29. Omszałe skały w pobliżu noclegu


10:55. E45. Widok ku E po wyjściu z lasu koło noclegu. 65°56'23.00"N 19°28'20.00"E (GE)


11:03. E45. Piteälven. Most Burmabron. Widok ku NW 65°57'10.30"N 19°31'19.50"E (GE)


11:04. E45. Piteälven. W centrum rezerwat Gardevare (dwa szczyty ok.: 530 m n.p.m. i 440 m n.p.m.) Widok ku SE 65°57'10.30"N 19°31'19.50"E (GE)

Od Arvidsjaur dostrzegalne stawały się coraz większe połacie terenu pokryte torfowiskami. Poprzedniego dnia było jednak zbyt ciemno, by je zauważyć. Rankiem tego i przez kilka kolejnych dni nie było już z tym problemu. Szacunkowo stanowiły 10-20% udziału w tworzeniu krajobrazu. Później powtórzył się schemat - zjazd w okolice ~200 m n.p.m. i rozległy podjazd przekraczający 400 m n.p.m. Widocznie tak to po prostu wygląda w Szwecji, jeżdżąc trasami pomiędzy górami i morzem.


12:32. E45. Torfowisko

Około 16 zdążyła się rzecz niesłychana. Zabrakło asfaltu. W to miejsce pozostała jedna, długa, biała linia szutru, po brzegi drogi wypełnionego małymi kamieniami. Kamieni, które uciekały spod koła przy najechaniu, wytrącając z równowagi. Jeden z najgorszych rodzajów szutrów. Według tymczasowych znaków postawionych przy drodze, cały ten odcinek trwał 12-14 kilometrów. A mi się spieszyło, by dotrzeć do jakiejś miejscowości i uzupełnić zapas jedzenia przed zamknięciem sklepów.


Ok. 16:33. E45


16:33. E45.

Przetrzymało się jakoś ten tragiczny odcinek. Na szczęście tamten teren z grubsza można było określić jako opadający. Przez krótki fragment nawet wyłożono już nowy asfalt na jednym pasie. Po 17 nastała przerwa na parkingu przed Tårrajaur. Byle tylko nabrać oddechu i jakichkolwiek sił. Remont kończył się w tych okolicach, a mnie uradowało, że wracam na asfalt. Postój trwał 20 minut, a pół godziny później udało się osiągnąć równoleżnik wyznaczający koło podbiegunowe północne.


17:50. E45. Granica koła podbiegunowego północnego


17:52. E45. Granica koła podbiegunowego północnego

Nastała przerwa na sesję zdjęciową, przeglądanie tablic informacyjnych, równocześnie żując niewielki posiłek. Po kwadransie chciało mi się jeszcze wejść na górę po schodkach, zobaczyć cóż to za budynek się tam znajduje, gdy wtem pojawił się Polak. Usiedliśmy na górze, porozmawialiśmy prawie pół godziny. Udało się zasięgnąć trochę informacji. Wynikało z nich m.in., iż był to krakowski student AGH, który przyjechał zbierać owoce runa leśnego, głównie juktron. Cena ~30zł za kilogram. Haczyk w tym, że porastały tereny podmokłe, często w dużych odległościach między sobą. Liczoną nawet w kilometrach.

Udało mi się zebrać kilkanaście minut przed 19, gnając byle tylko nie zamknięto sklepów. Przejechało się ok. 7 kilometrów, dzielące mnie do kolejnej miejscowości, szybko zjeżdżając o ponad 100 metrów w pionie. Oto Jokkmokk. W pędzie trwało rozglądanie się za jakimś sklepem. Udało się wypatrzyć jeden w ulicy po prawej stronie. Skręt i spokój. Do zamknięcia było jeszcze sporo czasu. Przerwa na potrzebne zakupy. Dziki głód kazał mi zakupić tak wiele rzeczy, że nie do końca mieściły się w sakwach. Na poczekaniu Zniknęło kilka bananów, które objętościowo sprawiały najwięcej problemów. W ciągu kilku kolejnych kilometrów trwało pozbywanie się przede wszystkim tego artykułu spożywczego.


19:24. Jokkmokk. Przerwa na zakupy przy ulicy Klipgatan


19:47. E45. Hydroelektrownia Akkatsdammen. Malowidła autorstwa Bengt Lindström i Lars Pirak Widok ku N

Kilka minut po opuszczeniu miasta mijało się zaporę wodną. Był to element systemu hydroelektrowni, który dostarcza Szwecji ~25% energii wodnej. Jako ciekawostka, ta konkretna zapora została ozdobiona malowidłami w stylu rdzennej ludności. Najbardziej stromy odcinek trzeba było pokonać z buta, gdyż zabrakło mi rozpędu, a bagaż został świeżo odbudowany. Kilometr dalej udało się dostrzec miejsce parkingowe z kilkoma samochodami i grupkami ludzi, obserwujących jezioro Vaikijaure w godzinach wieczornych. Poczytało się tablice informacyjne, po czym przyszła pora doprowadzić się do porządku. Spędziłam tam około 20 minut.


20:08. E45. Jezioro Vaikijaure. Widok ku W

Ponad godzinę podjazdu później ukazał się dość gwałtowny zjazd (~8%) z kilkoma zakrętami, prowadzącymi wprost na kolejną zaporę. Tym razem było to na rzece Stora Lulevatten. Drogę poprowadzono po niej samej, tak jak w Dębe, czy Włocławku. Przerwa na kilka minut, by obserwować ostatnie promienie słońca kryjące się za wzgórzami po drugiej stronie jeziora, powstałego w wyniku spiętrzenia rzeki. Przed wyruszeniem udało się dostrzec jeszcze radośnie stąpającego renifera, korzystającego z podjazdu z drugiej strony rzeki, gdzie widoczne było skaliste dno z niewielkim strumieniem. Renifer idący w górę zaniepokoił się, gdy mnie dostrzegł, więc lepiej było ruszyć dalej, aby go nie płoszyć.


21:41. E45. Hydroelektrownia Ligga. Jezioro powstałe ze spiętrzenia Stora Lulevatten. Widok ku NW


21:41. E45. Hydroelektrownia Ligga. Widok ku E


21:44.  Hydroelektrownia Ligga. Dolina poniżej E45.  Widok ku SE


22:26. Luleälven w pobliżu E45.


22:27. Luleälven w pobliżu E45.


22:27. Luleälven w pobliżu E45.

Dalej, gdy teren wzniósł się o kilkadziesiąt metrów, a rzeka wróciła do normalnej szerokości, wnet zniknęła w głębokim, skalistym wąwozie. Była to już pora by szukać miejsca na nocleg, więc przyszło mi zjechać bliżej koryta rzecznego (w dwóch miejscach). ower został przy dróżce. Mnie poniosło do krawędzi, obserwując rzekę kilkadziesiąt metrów niżej oraz drzewa a drugim brzegu, które wydawały się bardzo maleńkie. Ze względów bezpieczeństwa lepiej było się wycofać i poszukać innego miejsca. Skończyło się to podjazdem o ponad 100 metrów i ominięciem kolejnej zapory, którą zamiast przegrodzić dolinę rzeczną, jak to jest w ogólnym zwyczaju, tę po prostu obwałowano. Faktycznie lepiej było poszukać noclegu gdzie indziej. Gdyby jakimś cudem obwałowanie puściło, masa wody zapewne zmyłaby mnie razem z namiotem. Namiot rozłożony został po 23. W tym celu przyszło mi skręcić w szutrową drogę, odbijając w prawo. Niestety kończyła się jakimiś budynkami, więc w mig przyszło mi zawrócić. Przez chwilę tylko zastanawiało mnie czy jechać dalej, ale po dojechaniu w pobliże głównej trasy, po prostu wchłonął mnie las. Było już wystarczająco ciemno i dość wrażeń na ten dzień.


22:49. E45. Luleälven. Hydroelektrownia Harsprånget. Widok ku SSW
Rower:Zielony Dane wycieczki: 146.00 km (0.00 km teren), czas: 10:00 h, avg:14.60 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)